poniedziałek, 4 marca 2013

SKRA

Jest mi bardzo smutno z powodu, ze Skra straciła swoją szansę na zdobycie medalu.  Pszczółki jeszcze nie raz pokażą swoje żądełka . Skra aż po grób! 

PS. Alek mój mistrz :)

Gratulacje dla Rzeszowian.

Komu dalej kibicujecie?


sobota, 2 marca 2013

Białe szaleństwo


Wchodząc z walizkami do pokoju zaczynam się rozglądać myślałam, że żartowali z tym ogromnym łożem, jednak tak nie jest. W pomieszczeniu naprawdę stoi wielkie łóżko z błękitną pościelą. Obok niego stoją dwie szafki, na których znajdują się małe lampki z kloszami w niebieską kratkę. Na lewo od łóżka są drzwi do łazienki, a naprzeciwko drzwi wyjściowe na malutki balkonik. Dwie równoległe ściany są drewniane, a pozostałe dwie są również w kolorze błękitu jak pościel. Ogólnie  wystrój pokoju w ogóle nie przypomina tego jaki można często spotkać u nas w górskich domkach, jednak przypada mi do gustu. Podchodzę do komody stojącej w rogu ściany i rozpakowuje się, ponieważ zostajemy tu na tydzień, a nie będę gniotła ubrań w walizce. Gdy wykładam rzeczy po chwili do pomieszczenia wpada Oli.

-I jak tam? Podoba się nasz apartament?- pyta rzucając się na łóżko.

-No pewnie! Tylko te łóżko takie trochę no..

-Nie bój się nie chrapie, nie wiercę się jestem oazą spokoju, gdy śpię

-Yhym, a mi tu czołg jedzie- wskazuję palcem na oko.

-Ah co ja z Tobą mam.-kręci głową uśmiechając się pod nosem.

-Dobra żartowałam ale za to ja wierzgam nogami i czasami pochrapuje.- mówie i parskam śmiechem widząc jego minę.

-Pierwszy raz kobieta przyznała się że chrapie- nie wierzę.

-Jeszcze nie raz Cię zaskoczę królewiczu- mrugam okiem i wyciągam swoją piżamę wraz z bielizną.

-No to mój drogi ja idę wziąć prysznic.-oznajmiam i udaje się w strone Łazinki.

-A może plecki umyć?

-Nie, dziękuję poradzę sobie- wytykam język w jego stronę.

-Ale ja tak ładnie proszę

-Oli!!!
-No co? Będzie znowu foch- bąka i zakłada ręce na klatkę piersiową. Faceci. Wdycham i podchodzę do niego. Chwytam za podbródek i składam delikatny pocałunek na jego wargach. Odrywając się od niego widzę jak się zmaga żeby uśmiech nie wkradł się na jego twarz ale nie wytrzymuje i po chwili szczerzy się do mnie jak małe dziecko.

-Może innym razem- szepczę i wchodzę tam gdzie powinnam już być od 5 min. Biorę szybki prysznic, osuszam swoją mokrą skórę i zakładam piżamkę, włosy robie w koński ogon myjąc jednocześnie zęby. Po 20 minutach jestem gotowa i wybiegam z łazienki wprost do łóżka na którym leży Oli i wpatruje się w ekran telewizora, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Stęskniłeś się-pytam dając mu uprzednio soczystego buziaka w policzek.
-Bardzo-mówi przybliżając się w moją stronę.

-Jak bardzo?

-Nawet- składa pocałunek na moim policzku- Nie wiesz- przejeżdża wargami po mojej szczęce-jak. Przybliża swoje usta do moich.-bardzo- i składa na nich namiętny pocałunek. Przez moje ciało przechodzi prąd, który powoduje, że przyciągam go bardziej do siebie. Po jakże pięknej wymianie śliny Oli idzie wziąć prysznic. Po 15 minutach wychodzi z łazienki i kładzie się obok mnie obejmując ramieniem. Składa pocałunek na moim czole i obydwoje zasypiamy wtuleni w siebie.

Rano ze snu wyrywa mnie budzik Winiara. Otwieram oczy i widzę jak Oliwier próbuje dosięgnąć komórkę i go wyłączyć ale na pół przytomny z zamkniętymi oczami nie daje rady, więc wstaje obchodzę łóżko i robie to za niego.

-Jesteś kochana-mówi zaspany przecierając oczy.

-Wiemmm… tylko po co tak wcześnie wstajemy?

-Jak to po co?- pyta zdziwiony- dzisiaj idziemy szaleć na stok.

-Nie…! Oli tylko nie to! Nie pamiętam już jak się na tym w ogóle jeździ. Ja się zabiję albo jeszcze lepiej pozabijam wszystkich co tylko staną w obrębie 20 metrów.

-No weź. Nic Ci się ani nikomu innemu nie stanie.-mówi przewracając oczami.

-No dobraaa, ale wiesz jak wymorduje pół stoku to będzie twoja wina- zrezygnowana siadam na łóżku i wpatruje się w ścianę i po chwili wstaje przerażona.

-Oli, ale jak ja mam iść na stok? Przecież nie mam żadnego kombinezonu ani nic.

-Spokojnie Anka załatwiła wszystko nie martw się- Winiar wstaje, przytula mnie i całuje we włosy.

-Ok- mówię i z zamiarem zrobienia porannej toalety udaje się do łazienki.

-A i jeszcze jedno-odwracam się w jego strone. -Będę musiała wam oddać kasę tylko błagam nie mów, że nie mam nic zwracać-

-No bo nie masz  to jest prezent urodzinowy od nas wszystkich.

-Ale to musiało trochę kosztować. – jęczę.

-Oj Hanka przecież wiesz, że mnie stać.

-No ale…

-Nie ma żadnego ale. Idź już do tej łazienki.

 Dobrze– wzdycham głośno udając się do łazienki, a Winiar wychodzi z pokoju.
Po 10 minutach jestem gotowa i schodzę na dół do kuchni.
Kuchnia jest malutka i bardzo przytulna. Uroku dodają malutkie fotografie tutejszych gór, które są przepiękne.
Wchodzę do niej i zastaje przy stole Ankę i Sebę.

-Witam naszą Drogą koleżankę. Jak się spało?.- pyta Libero poruszając brwiami.

-No tak nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła Sebastianie?- pytam drwiąco.

-Kochana ja już stoję w nim jedną nogą.

-A to przepraszam- robie ręce w stylu „to nie ja” i sięgam po kubek, a Anka patrzy na niego z mordem w oczach.

No co?- pyta uradowany i zaczyna zajadać się kanapkami. Po chwili do kuchni wparowuje Oli i dosiada się do stołu. Ja też dłużej nie czekam siadam razem z nimi i zabieramy się za wspólną konsumpcję śniadania.

-No to co moje miśki wskakujemy w ciuszki i jedziemy?- pyta Anka  zabierając naczynia i wkładając je do zmywarki.

-Tak!- odpowiadamy chórem i ochoczo udajemy przebrać się w stroje narciarskie. A ja podchodzę do 
Anki i pytam.

-Skąd wiedziałaś, ze wejdę w ten strój?

-Kochana nie bój żaby wzięłam Ci troszkę większy rozmiar niż mam ja bo na taką żyrafę to wiesz….- śmieje się jak głupia i podaje mi miętowy kombinezon. Zakładam go na siebie i wiecie co pasuje jak ulał, więc zadowolona wkładam resztę rzeczy i wszyscy gotowi, zwarci i ubrani udajemy się do samochodu.
Wsiadamy i ruszamy. Droga na dojazd zajmuje nam 15 minut i jesteśmy już na miejscu. Całą paczką udajemy się wykupić karnet na cały dzień tego białego szaleństwa. Gdy załatwiamy to co mamy do załatwienia idziemy odebrać nasz wcześniej zamówiony sprzęt.

-Od kiedy to można sobie zaklepywać narty co?- pytam nieudolnie zakładając swoje na nogi.

-Wiesz ma się te wtyki-odpowiada Winiarski

-A no tak sportowcy znani na całym świece nawet w całych Alpach mają przywileje.

-Tak już jest na tym świecie. Daj pomogę Ci bo widzę, że do jutra sobie nie pojeździmy.

-Nie moja wina ,że kiedy ostatni raz jeździłam to miałam 9 lat.-Zapomina się takie rzeczy.

-Dobra, dobra nie nadawaj tyle tylko daj mi tą swoją piękną nóżkę.

-A rozumiem, bawimy się w kopciuszka?- pytam drwiąco patrząc jak zapina mi buty w żelaznym uścisku żółciutkich nart.

-Kopciuszku mówię nie paplaj tyle tylko daj mi drugą nóżkę bo Cię tu zostawię.

-No dobra już dobra nie odzywam się.

-Gotowe!- chodź mała. Ruszam za nim troszkę mi to nie wychodzi, ale mój kochany mi pomaga. Po chwili jesteśmy już na wyciągu.

-To co za chwile zjeżdżamy?- pyta uradowany Oli zacierając rączki.

-A mam inne wyjście?

-Prawdę mówiąc to nie-odpowiada i po chwili zeskakujemy z krzesełek.

-To ruszamy?

-Tak.

Po kilku godzinach zjeżdżania jestem tak zmęczona, że ledwo chodzę, a nie wspomnę już o moich bolących pośladkach. Ja już z Winiarem nie wybiorę się na narty. Dwa razy miał mnie przytrzymać a on mnie puścił tak, że raz wjechałam w siatkę ogradzającą stok i w niej  utknęłam, a drugi raz wpadłam na  bardzo przystojnego narciarza co troszkę mi się podobało, ale mój kochany szybko wyrwał mnie z rąk poszkodowanego na co tylko parsknęłam śmiechem. Po zakończeniu tej zabawy na stoku ruszamy w stronę samochodu. Seba i Anka już przy nim czekają, wiec szybko wsiadamy do niego i jedziemy do domku.
Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy, przenigdy wchodzenie po schodach nie sprawiło mi takich trudności. Wlekę się po nich jak ślimak co nie uchodzi uwadze Oliwiera i ze śmiechem na ustach bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju a potem  do łazienki. Odkręca wodę, która zaczyna lecieć do wanny. Zaczyna mnie rozbierać, gdy stoję już w samej bieliźnie powtarza tą czynność ze sobą. Najpierw zdejmuje bluzę a następnie potem bluzkę, gdzie ukazuje swoje umięśnione ciało, a ja wpatruje się w nie jak w najpiękniejszy obrazek co nie uchodzi jego uwadze. Zdejmuje spodnie i zostaje w samych bokserkach. Pomiędzy nami zapada cisza słyszmy tylko nasze nierówne oddechy i lejącą się wodę. Oliwier podchodzi do mnie i ściąga ramiączko od stanika.
-Mogę-pyta a ja pozwalam mu skinieniem głowy. Po chwili nadzy siedzimy w wannie przytuleni do siebie. Zmęczona opieram się o jego ramię i rozkoszuje się tą chwilą. Biorę żel do ręki wylewając sobie go na rękę. Patrzę w jego oczy i on już wie co chce zrobić. Dotykam jego klatki piersiowej i zaczynam ją delikatnie masować. Nie wiedziałam nawet, że to takie fajnie. Nigdy takiego czegoś nie doświadczyłam. Oli zadowolony, również nie jest mi dłużny i zaczyna myć moje plecy. Z moich ust wydobywa się cichy jęk, gdy swoimi palcami przejeżdża wzdłuż mojego boku. Nie mija sekunda a nasze usta się łączą. Siadam na nim okrakiem i składam delikatne całusy na jego ramionach. Widzę, że mu się to podoba, lecz nie mija chwila i znów wpija się w moje usta. Całujemy się jeszcze długo, a gdy woda robi się zimna wychodzimy z wanny. Oli bierze ręcznik i z uśmiechem na ustach zaczyna mnie wycierać. Zadowolona robię to samo z nim. Nie czuję się nawet skrępowana choć chyba powinnam. Zakładam swoją bieliznę kradnę całusa od Oliego i zmęczonym choć troszkę ożywionym krokiem gramolę się pod kołdrę. Mój ukochany gasi światło w łazience i kładzie się koło mnie. Przyciąga mnie do siebie oplatając ręką moją talie i tak przytuleni zasypiamy drugą noc z rzędu.

________________________________________________________________________________
Weno gdzie żeś ty mi uciekła. Rozdział taki eee.. sama nie wiem jak go nazwać. Nowe posty będą  ukazywać się co sobotę bo inaczej nie dam rady. Dziękuję za ponad 2400 wyświetleń. :) 

Pozdrawiam Juska :D