poniedziałek, 4 marca 2013

SKRA

Jest mi bardzo smutno z powodu, ze Skra straciła swoją szansę na zdobycie medalu.  Pszczółki jeszcze nie raz pokażą swoje żądełka . Skra aż po grób! 

PS. Alek mój mistrz :)

Gratulacje dla Rzeszowian.

Komu dalej kibicujecie?


sobota, 2 marca 2013

Białe szaleństwo


Wchodząc z walizkami do pokoju zaczynam się rozglądać myślałam, że żartowali z tym ogromnym łożem, jednak tak nie jest. W pomieszczeniu naprawdę stoi wielkie łóżko z błękitną pościelą. Obok niego stoją dwie szafki, na których znajdują się małe lampki z kloszami w niebieską kratkę. Na lewo od łóżka są drzwi do łazienki, a naprzeciwko drzwi wyjściowe na malutki balkonik. Dwie równoległe ściany są drewniane, a pozostałe dwie są również w kolorze błękitu jak pościel. Ogólnie  wystrój pokoju w ogóle nie przypomina tego jaki można często spotkać u nas w górskich domkach, jednak przypada mi do gustu. Podchodzę do komody stojącej w rogu ściany i rozpakowuje się, ponieważ zostajemy tu na tydzień, a nie będę gniotła ubrań w walizce. Gdy wykładam rzeczy po chwili do pomieszczenia wpada Oli.

-I jak tam? Podoba się nasz apartament?- pyta rzucając się na łóżko.

-No pewnie! Tylko te łóżko takie trochę no..

-Nie bój się nie chrapie, nie wiercę się jestem oazą spokoju, gdy śpię

-Yhym, a mi tu czołg jedzie- wskazuję palcem na oko.

-Ah co ja z Tobą mam.-kręci głową uśmiechając się pod nosem.

-Dobra żartowałam ale za to ja wierzgam nogami i czasami pochrapuje.- mówie i parskam śmiechem widząc jego minę.

-Pierwszy raz kobieta przyznała się że chrapie- nie wierzę.

-Jeszcze nie raz Cię zaskoczę królewiczu- mrugam okiem i wyciągam swoją piżamę wraz z bielizną.

-No to mój drogi ja idę wziąć prysznic.-oznajmiam i udaje się w strone Łazinki.

-A może plecki umyć?

-Nie, dziękuję poradzę sobie- wytykam język w jego stronę.

-Ale ja tak ładnie proszę

-Oli!!!
-No co? Będzie znowu foch- bąka i zakłada ręce na klatkę piersiową. Faceci. Wdycham i podchodzę do niego. Chwytam za podbródek i składam delikatny pocałunek na jego wargach. Odrywając się od niego widzę jak się zmaga żeby uśmiech nie wkradł się na jego twarz ale nie wytrzymuje i po chwili szczerzy się do mnie jak małe dziecko.

-Może innym razem- szepczę i wchodzę tam gdzie powinnam już być od 5 min. Biorę szybki prysznic, osuszam swoją mokrą skórę i zakładam piżamkę, włosy robie w koński ogon myjąc jednocześnie zęby. Po 20 minutach jestem gotowa i wybiegam z łazienki wprost do łóżka na którym leży Oli i wpatruje się w ekran telewizora, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Stęskniłeś się-pytam dając mu uprzednio soczystego buziaka w policzek.
-Bardzo-mówi przybliżając się w moją stronę.

-Jak bardzo?

-Nawet- składa pocałunek na moim policzku- Nie wiesz- przejeżdża wargami po mojej szczęce-jak. Przybliża swoje usta do moich.-bardzo- i składa na nich namiętny pocałunek. Przez moje ciało przechodzi prąd, który powoduje, że przyciągam go bardziej do siebie. Po jakże pięknej wymianie śliny Oli idzie wziąć prysznic. Po 15 minutach wychodzi z łazienki i kładzie się obok mnie obejmując ramieniem. Składa pocałunek na moim czole i obydwoje zasypiamy wtuleni w siebie.

Rano ze snu wyrywa mnie budzik Winiara. Otwieram oczy i widzę jak Oliwier próbuje dosięgnąć komórkę i go wyłączyć ale na pół przytomny z zamkniętymi oczami nie daje rady, więc wstaje obchodzę łóżko i robie to za niego.

-Jesteś kochana-mówi zaspany przecierając oczy.

-Wiemmm… tylko po co tak wcześnie wstajemy?

-Jak to po co?- pyta zdziwiony- dzisiaj idziemy szaleć na stok.

-Nie…! Oli tylko nie to! Nie pamiętam już jak się na tym w ogóle jeździ. Ja się zabiję albo jeszcze lepiej pozabijam wszystkich co tylko staną w obrębie 20 metrów.

-No weź. Nic Ci się ani nikomu innemu nie stanie.-mówi przewracając oczami.

-No dobraaa, ale wiesz jak wymorduje pół stoku to będzie twoja wina- zrezygnowana siadam na łóżku i wpatruje się w ścianę i po chwili wstaje przerażona.

-Oli, ale jak ja mam iść na stok? Przecież nie mam żadnego kombinezonu ani nic.

-Spokojnie Anka załatwiła wszystko nie martw się- Winiar wstaje, przytula mnie i całuje we włosy.

-Ok- mówię i z zamiarem zrobienia porannej toalety udaje się do łazienki.

-A i jeszcze jedno-odwracam się w jego strone. -Będę musiała wam oddać kasę tylko błagam nie mów, że nie mam nic zwracać-

-No bo nie masz  to jest prezent urodzinowy od nas wszystkich.

-Ale to musiało trochę kosztować. – jęczę.

-Oj Hanka przecież wiesz, że mnie stać.

-No ale…

-Nie ma żadnego ale. Idź już do tej łazienki.

 Dobrze– wzdycham głośno udając się do łazienki, a Winiar wychodzi z pokoju.
Po 10 minutach jestem gotowa i schodzę na dół do kuchni.
Kuchnia jest malutka i bardzo przytulna. Uroku dodają malutkie fotografie tutejszych gór, które są przepiękne.
Wchodzę do niej i zastaje przy stole Ankę i Sebę.

-Witam naszą Drogą koleżankę. Jak się spało?.- pyta Libero poruszając brwiami.

-No tak nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła Sebastianie?- pytam drwiąco.

-Kochana ja już stoję w nim jedną nogą.

-A to przepraszam- robie ręce w stylu „to nie ja” i sięgam po kubek, a Anka patrzy na niego z mordem w oczach.

No co?- pyta uradowany i zaczyna zajadać się kanapkami. Po chwili do kuchni wparowuje Oli i dosiada się do stołu. Ja też dłużej nie czekam siadam razem z nimi i zabieramy się za wspólną konsumpcję śniadania.

-No to co moje miśki wskakujemy w ciuszki i jedziemy?- pyta Anka  zabierając naczynia i wkładając je do zmywarki.

-Tak!- odpowiadamy chórem i ochoczo udajemy przebrać się w stroje narciarskie. A ja podchodzę do 
Anki i pytam.

-Skąd wiedziałaś, ze wejdę w ten strój?

-Kochana nie bój żaby wzięłam Ci troszkę większy rozmiar niż mam ja bo na taką żyrafę to wiesz….- śmieje się jak głupia i podaje mi miętowy kombinezon. Zakładam go na siebie i wiecie co pasuje jak ulał, więc zadowolona wkładam resztę rzeczy i wszyscy gotowi, zwarci i ubrani udajemy się do samochodu.
Wsiadamy i ruszamy. Droga na dojazd zajmuje nam 15 minut i jesteśmy już na miejscu. Całą paczką udajemy się wykupić karnet na cały dzień tego białego szaleństwa. Gdy załatwiamy to co mamy do załatwienia idziemy odebrać nasz wcześniej zamówiony sprzęt.

-Od kiedy to można sobie zaklepywać narty co?- pytam nieudolnie zakładając swoje na nogi.

-Wiesz ma się te wtyki-odpowiada Winiarski

-A no tak sportowcy znani na całym świece nawet w całych Alpach mają przywileje.

-Tak już jest na tym świecie. Daj pomogę Ci bo widzę, że do jutra sobie nie pojeździmy.

-Nie moja wina ,że kiedy ostatni raz jeździłam to miałam 9 lat.-Zapomina się takie rzeczy.

-Dobra, dobra nie nadawaj tyle tylko daj mi tą swoją piękną nóżkę.

-A rozumiem, bawimy się w kopciuszka?- pytam drwiąco patrząc jak zapina mi buty w żelaznym uścisku żółciutkich nart.

-Kopciuszku mówię nie paplaj tyle tylko daj mi drugą nóżkę bo Cię tu zostawię.

-No dobra już dobra nie odzywam się.

-Gotowe!- chodź mała. Ruszam za nim troszkę mi to nie wychodzi, ale mój kochany mi pomaga. Po chwili jesteśmy już na wyciągu.

-To co za chwile zjeżdżamy?- pyta uradowany Oli zacierając rączki.

-A mam inne wyjście?

-Prawdę mówiąc to nie-odpowiada i po chwili zeskakujemy z krzesełek.

-To ruszamy?

-Tak.

Po kilku godzinach zjeżdżania jestem tak zmęczona, że ledwo chodzę, a nie wspomnę już o moich bolących pośladkach. Ja już z Winiarem nie wybiorę się na narty. Dwa razy miał mnie przytrzymać a on mnie puścił tak, że raz wjechałam w siatkę ogradzającą stok i w niej  utknęłam, a drugi raz wpadłam na  bardzo przystojnego narciarza co troszkę mi się podobało, ale mój kochany szybko wyrwał mnie z rąk poszkodowanego na co tylko parsknęłam śmiechem. Po zakończeniu tej zabawy na stoku ruszamy w stronę samochodu. Seba i Anka już przy nim czekają, wiec szybko wsiadamy do niego i jedziemy do domku.
Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy, przenigdy wchodzenie po schodach nie sprawiło mi takich trudności. Wlekę się po nich jak ślimak co nie uchodzi uwadze Oliwiera i ze śmiechem na ustach bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju a potem  do łazienki. Odkręca wodę, która zaczyna lecieć do wanny. Zaczyna mnie rozbierać, gdy stoję już w samej bieliźnie powtarza tą czynność ze sobą. Najpierw zdejmuje bluzę a następnie potem bluzkę, gdzie ukazuje swoje umięśnione ciało, a ja wpatruje się w nie jak w najpiękniejszy obrazek co nie uchodzi jego uwadze. Zdejmuje spodnie i zostaje w samych bokserkach. Pomiędzy nami zapada cisza słyszmy tylko nasze nierówne oddechy i lejącą się wodę. Oliwier podchodzi do mnie i ściąga ramiączko od stanika.
-Mogę-pyta a ja pozwalam mu skinieniem głowy. Po chwili nadzy siedzimy w wannie przytuleni do siebie. Zmęczona opieram się o jego ramię i rozkoszuje się tą chwilą. Biorę żel do ręki wylewając sobie go na rękę. Patrzę w jego oczy i on już wie co chce zrobić. Dotykam jego klatki piersiowej i zaczynam ją delikatnie masować. Nie wiedziałam nawet, że to takie fajnie. Nigdy takiego czegoś nie doświadczyłam. Oli zadowolony, również nie jest mi dłużny i zaczyna myć moje plecy. Z moich ust wydobywa się cichy jęk, gdy swoimi palcami przejeżdża wzdłuż mojego boku. Nie mija sekunda a nasze usta się łączą. Siadam na nim okrakiem i składam delikatne całusy na jego ramionach. Widzę, że mu się to podoba, lecz nie mija chwila i znów wpija się w moje usta. Całujemy się jeszcze długo, a gdy woda robi się zimna wychodzimy z wanny. Oli bierze ręcznik i z uśmiechem na ustach zaczyna mnie wycierać. Zadowolona robię to samo z nim. Nie czuję się nawet skrępowana choć chyba powinnam. Zakładam swoją bieliznę kradnę całusa od Oliego i zmęczonym choć troszkę ożywionym krokiem gramolę się pod kołdrę. Mój ukochany gasi światło w łazience i kładzie się koło mnie. Przyciąga mnie do siebie oplatając ręką moją talie i tak przytuleni zasypiamy drugą noc z rzędu.

________________________________________________________________________________
Weno gdzie żeś ty mi uciekła. Rozdział taki eee.. sama nie wiem jak go nazwać. Nowe posty będą  ukazywać się co sobotę bo inaczej nie dam rady. Dziękuję za ponad 2400 wyświetleń. :) 

Pozdrawiam Juska :D

piątek, 15 lutego 2013

Zgoda


-Alpy?- pytam ledwo łapiąc oddech.

-A myślałaś, że gdzie polecimy na Bahamy?- rzuca Anka z ironią w głosie.

-Nie no po prostu jestem zaskoczona.
-No to niespodzianka się udała- mówi ucieszona i z prosto lotniska udajemy się do wcześniej wypożyczonego samochodu. Wkładamy wszystkie walizki, wsiadamy do pojazdu. Ja z Winiarem usadawiam się na tyle, a Anka na przodzie z prowadzącym Sebą. Odpalamy silnik i udajemy się do naszego miejsca zakwaterowania. Po około pięćdziesięciu minutach zajeżdżamy pod wielki pagórek  na którym stoi nasz domek, a moja mina w tym momencie wyraża wszystko.

-Chyba sobie żartujecie?- pytam patrząc na każdego z nich.

-Nie wiem o czym mówisz- śmieje się Libero.

-Zabawne ja mam się tam wdrapać po tym śniegu w tych nieszczęsnych kozakach?- pytam wskazując na obuwie.

-Ach Hanka! Dasz radę, a jak nie to Cię Oli weźmie na barana

-Dobra to ja już wolę na piechotę pod tą górkę- wyszczerzam się w stronę Winiara.

-Myślisz, że niedbałym rady?- rzuca udając focha.

-Może przeszedłbyś z dwadzieścia metrów a potem leżałabym twarzą w śniegu.

-Nie prawda- bąka nadal obrażony.

-Prawda!
-
Chcesz się przekonać- mówi patrząc z mordem w oczach.

-Dobra! Ale jak mnie zrzucisz to tak szybko nie ujrzysz boiska.

-Uuu to będzie bolało- rzuca Libero szczerząc swoje białe kły do lusterka.

-Pss- rzuca Winiar.

-Dobra gołąbeczki my jedziemy po prowiant z Anką a wy myk na górę.

-Co? Nie tylko mnie nie zostawiajcie z nim- błagam składając ręce jak do modlitwy.

-Mówi się trudno. Walizki w dłoń i maszerować- trajkocze Anka rąbiąc głupie miny w stronę Libero.

-Pożałujecie- rzucam i wychodzę na zewnątrz.

-Dobra moja Droga! Ja mam plecak, więc ja mam problem z głowy tylko nie wiem jak ty chcesz tą walizkę wtargać.

-Chyba o czymś zapomniałeś złociutki- zacieram rączki.- Na baranka! –krzyczę i wskakuje mu na plecy.

-Dobra zostawimy Twoją walizkę a potem po nią przyjdę- ok.?.

-Ok. to ruszajmy.

-Ejejej ty bierzesz mój plecak bo inaczej to nie ma mowy.

-Wrrr.. Dawaj i wspinaj się.- teraz to ja zrezygnowana wkładam bagaż na swoje plecy i poprawiam swoją pozycję.

-Ty tylko się tak nie kręć bo Cię naprawdę walnę w zaspę.

-Ha, ha, ha ale Ci się dowcip wyostrzył. –kpię po czym udajemy się powoli na górę. Po przemaszerowaniu połowy odcinka Oli nagle się zatrzymuje.
O widzę, że ktoś tu wymięka.- śmieje się.

-No jakbyś miała taką słonicę na plecach to też byś musiała przystanąć.

-Sugerujesz coś- wkurzona walę go w ramię.

-Auć niedobra kobieto za co to?

-Za darmo królewiczu- a teraz dalej bo noc zapadnie zanim tam się dostaniemy.

-Co ja z Tobą mam-  przewracając oczami  i idzie dalej. Wleczemy się jak ślimaki, w pewnym momencie Winiar traci równowagę, a ja ląduję twarzą w białym puchu.

-Cholerka!- Hania nic Ci nie jest?.- obraca mnie na plecy i wybucha śmiechem.

-Z czego rżysz? –mówię wypluwając resztki śniegu z ust.

-Wyglądasz jak bałwan.- rechocze.

-Baławan?- pytam wkurzona.

-Ale taki słodki bałwan- mówi przybliżając swoją twarz ku mojej. Nasze nosy niemalże się stykają. Patrzymy sobie w oczy. –Yyy Oli może- chce coś powiedzeć lecz on zatyka mi dłonią usta.

-Hanka nie broń się przed tym uczuciem- mówi cały czas patrząc się w moje oczy.-Wiem, że kiedyś ktoś Cię skrzywdził ale ja tego nie zrobię obiecuję Ci to. Odrywam jego rękę od moich ust i chwytam dłonią za jego policzek głaszcząc go. Jeszcze nie dawno zapierałabym się rękami i nogami, aby nie doszło do żadnej z takich sytuacji z nim w roli głównej( oczywiście) lecz uczucie , którym darzę od pewnego czasu Oliwiera jest silniejsze ode mnie. Przyciągam jego twarz i wpijam się w jego usta. Badam każdy ich skrawek i nie mam zamiaru przestać. Pocałunki ze strony Winiara są tak delikatne jakby bał się, że zaraz stąd ucieknę lecz  ja nie mam bynajmniej takiego zamiaru. Napieram bardziej na jego wargi. Wyczuwa moją reakcję i nie wahając się zaczyna namiętniej mnie całować. Słyszę przyspieszone bicie naszych serc  Chcę, aby ta chwila trwała wiecznie jednak po chwili odrywamy się od siebie żeby złapać oddech.

-I co teraz?- pytam dysząc jakbym przebiegła maraton.

-Ja wiem, że troszkę nie po kolei to wszystko. Najpierw powinna być randka ale raz się żyję! Zostaniesz moją dziewczyną?- pyta uśmiechając się szeroko.

-A jakie mam odpowiedzi do wyboru?- pytam chichrając się jak głupia.

-a) tak, b) patrz punkt pierwszy.

-To ja poproszę obydwa. – mówię śmiejąc się i patrzę na jego reakcję. Widzę iskierki w jego niebieskich oczach i pogłębiający się uśmiech. Przyciąga mnie ido siebie i namiętnie całuję w pewnym momencie odrywa się ode mnie i zaczyna krzyczeć.

-Zgodziła się!!!

-No co ty!- słyszymy z dołu i od razu odwracamy się w stronę z której dobiega głos.

-Seba! Zabiję!- śmieje się.

-Dobra, dobra zakochańce wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie.-No to teraz Winiar twoje fanki będą niepocieszone.

-Eee tam! Przeżyją , a teraz siup na górę bo mi się dziewczyna przeziębi.
Tak jak Oliwier mówił tak zrobiliśmy szybko udaliśmy się do domku i rozpaliliśmy ogień w kominku. Następnie przyszło dzielenie pokoi oczywiście Anka musiała polecieć do Seby, a ja zostałam w wielkim pokoju z ogromnym łóżkiem sam na sam z Winiarem.

________________________________________________________________
Mamy zaległy rozdział. 2 tygodnie mnie nie było, a czuje jakby to było o wiele dłużej. Przepraszam, że was zaniedbałam. Z góry przepraszam za błędy. 

Pozdrawiam Juska :)

Nominacja

Zostałam nominowana Libster Award przez Paule z bloga : http://fly-bird-is-free.blogspot.com


1.Jak masz na imię?
Justyna
2. Pomysł, który Cię skłonił do prowadzenia bloga?
Chciałam spróbować swoich sił w pisaniu.
3.Skąd czerpiesz energię do życia.
Są to różnie sytuacje ale tak jakby wspomagaczem są też moi przyjaciele i muzyka.
4. Skąd bierzesz pomysły, co Cię inspiruję?
Przyznam szczerze, że pomysły zazwyczaj objawiają mi się w kościele 
5. Ulubiony serial?
Lekarze
6. jakie są twoje wymarzone wakacje?
Mogłabym jechać gdziekolwiek ważne, że z moimi przyjaciółmi.
7. Chciałabym poznać?
Tu raczej nikogo nie zaskoczę jeżeli odpowiem, że chciałabym poznać naszych siatkarzy, ale nie pogardziłabym też naszymi szczypiornistami :D
8. Ile czasu spędzasz (dziennie) w Internecie?
Trudno mi określić zależy jak się mają sprawy szkolne czy jest coś do nauczenia czy nie. Przeważnie poświęcam więcej czasu niż powinnam.
9. Sposób na nudę?
Dobra książka bądź jakieś sportowe zajęcie, np.: przejażdżka rowerem
10. Ulubiony aktor?
Chyba takowego nie posiadam :P
11. Ulubiony siatkarz?
Nie mam takiego. Uwielbiam wszystkich!!!.

Pytania do was:
1. Jakie jest twoje największe marzenie?
2. Ulubiona drużyna Plusligi?
3. Jaki lubisz sport oprócz siatkówki?
4. Ulubiona potrawa?
5. Co byś wzięła na bezludną wyspę?
6. Ulubiony zagraniczny siatkarz?
7. Ulubiony cytat z "IGŁA SZYTE"?
8. Co powiedziałabyś osobie, która wyśmiałaby twoją pasję?
9. Oglądałaś mecz siatkówki na żywo?
10. Nie cierpię, gdy...?

Nominuje:

http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/
http://back-to-love-one-step.blogspot.com/
http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/
http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
http://when-you-meet-somebody.blogspot.com
http://beenoughopowiadanie.blogspot.com/
http://siostra-siatkarza.blogspot.com/
http://spala-adventures.blogspot.com/
________________________________________________________________
Wróciłam. Przepraszam, że tak długo się nie pojawiałam. Na nominacje odpowiadam dopiero teraz jeszcze raz przepraszam :(

Pozdrowienia Juska :D

środa, 30 stycznia 2013

Hałas



Dziś mamy 24 października. Tak to dzień, w którym obchodzę swoje 22 urodziny. Ze słodkiego snu budzą mnie hałasy dochodzące z kuchni. Na zegarku jest godzina 5:35. Wstaję z łóżka i rozglądam się po pokoju. Coś mi w nim nie gra. Podchodzę do szafy i zaglądam do niej. Patrzę w jej głąb i widzę tylko letnie rzeczy. Nie mam pojęcia gdzie są moje swetry,  ciepłe bluzy i przede wszystkim kurtka?. Zamykam szafę i z głową pełną myśli wychodzę z pokoju i udaję się do okupowanej kuchni. Idę przez salon, gdy naglę potykam się o własną walizkę i lecę z hukiem na ziemie. W kuchni zalega cisza. Zbieram się z podłogi rozmasowując kolano. Spoglądam na drzwi od kuchni a w nich ukazują się trzy roześmiane twarze.

-Co wy do cholery robicie o  w pół do 6 rano w kuchni..?- mówię rozwścieczona.

-Oj ktoś tu wstał lewą nogą.- śmieje się Seba.

-A zasadził Ci ktoś kiedyś kopa w du..

-Ej, ej, ej bez takich mi tu.- mówi Anka.

-No więc czekam na odpowiedź.- patrzę na nich tupiąc wyczekująco nogą.

-Powiemy jej?- pyta Oliwier Ankę i Sebe.

-Niespodzianka to niespodzianka a teraz jest coś ważniejszego do zrobienia.- szczerzy się w moją stronę Anka.

-Co takiego?.- pytam.

-Jak to co?! Wszystkiego Najlepszego kochaniutka!- podbiega do mnie i się przytula.
-
Aaaa to! Dzięki, dzięki puść już bo się uduszę.- mówię gdy zostaję już wyściskana.

-No dziewczyno Wszystkiego Najlepszego zdrowia, szczęścia, pomyślności Winiarskiego i miłośći! –przytula mnie mocno Seba.

-Ignaczak!.- patrzę na niego z pod byka

-No co? Oli a ty co tak stoisz? Dawaj, dawaj!.- zachęca go libero.

Oliwier podchodzi do mnie nieśmiało co jest do niego wręcz nie podobne. Wcześniej utkwiony wzrok w podłodze przenosi na mnie. Czuje się dziwnie. Czemu dziwnie? bo kątem oka widzę jak Anka z Sebą wycofują się do kuchni i zostajemy sami. Podchodzi do mnie bardzo blisko. Czekam na jego ruch pochyla się i przybliża usta do mojego ucha.

-Chcę być twoim urodzinowym marzeniem.- szepcze i z powrotem wpatruje się w moje oczy.
Stoję wryta i nie wiem co powiedzieć. Widzę uśmiech na jego twarzy chwyta mój podbródek i składa lekki pocałunek w kąciku moich ust tak jak wtedy pod klatką. Kolana mi się uginają. On widząc to uśmiecha się i głośno mówi:

-Wszystkiego Najlepszego jubilatko!- przytula mnie i cofa się z powrotem do kuchni a z osłupienia wyrywa mnie Anka.

-No starucho. Ruszaj zadek i szykuj się bo jedziemy na wycieczkę.- mówi uradowana.

-Co? Jaką wycieczkę?- pytam zaskoczona.

-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie a teraz spadaj do łazienki.

-Ale jak to ja nie jestem spako..- ucinam zdanie i spoglądam na walizkę.- A nie jednak jestem.- bąkam

-To mogę wiedzieć chociaż gdzie mnie zabieracie?

-Jak już mówiłam to ma być niespodzianka.

-Co ja z wami mam! Ile mam czasu?

-Masz pół godziny o 7:50 mamy samolot. I o 6:30 musimy tam już być.

-O 6:30?!!! To o której zamierzaliście mnie obudzić?

-Nie przesadzaj właśnie chcieliśmy to przed chwilą zrobić ale sama nas wyręczyłaś.

-Ahh co ja z wami mam.- wzdycham- Idę się oporządzić a i jeszcze poproszę smaczne śniadanko bo inaczej to mnie z domu dźwigiem nie wyniesiecie.

-No patrzcie jak się rządzi myśli, że ma urodziny i może rozkazywać.- szepcze pod nosem Anka.

-Słyszałam wszystko.- mówię widząc jej zaskoczoną minę i zaczynam się śmiać.

-Spadaj już-mówi i udaje się do swojego pokoju.
Biorę szybki prysznic, suszę włosy i owinięta ręcznikiem idę do pokoju po jakieś rzeczy. Idąc przez korytarz wpadam na Oliwiera i o mało nie spada mi ręcznik.

-Winiarski patrz jak łazisz.- krzyczę chwytając w ostatnim momencie jedyne okrycie.

-Przepraszam- duka zaczerwieniony.

-Zwariuję!- bąkami i wchodzę do pokoju. Na łóżku leży już przygotowany zestaw. Jeansy, ciepły sweter i kozaki. Chwytam bieliznę i zastanawiam się po jakiego grzyba mam się w to ubrać, gdy na dworze jest  15 stopni w plusie. Na Syberię jedziemy czy co?

-Anka chodź tu szybko!- krzyczę.

-Co się stało?- pyta zaskoczona.

-Ja mam się w to ubrać jak jest tak ciepło?- pytam wskazując głową na ubrania.

-Nie pytaj za dużo tylko zakładaj i już- mówi i wychodzi z pokoju.

Poddaje się, zabieram wszystko i idę się przebrać. Robię lekki makijaż i jestem gotowa. W salonie wszyscy już czekają zwarci i gotowi. Jem szybko śniadanie po czym bierzemy walizki i wychodzimy z mieszkania. Nie wiem co knują ale dobrze im to idzie. Skurczybyki Po 20 minutach jesteśmy na lotnisku. W moich myślach rodzi się strach.  Moja mina w tym momencie wyraża wszystko. Tylko nie samolot!. Wchodzimy do budynku. Chłopacy załatwiają wszystko. Nie mam pojęcia dokąd lecimy i czekamy. Czas leci bardzo szybko ani się nie obejrzałam a  już wchodzimy na pokład samolotu. Szukam swojego miejsca. Odnajduje je, chowam podręczny bagaż i siadam wygodnie w wyznaczonym miejscu. Po chwili widzę Winiara zmierzającego w moją stronę.

-No to wygląda na to, że jesteś skazana na mnie!- mówi ukazując szereg swoich bieluteńkich siekaczy.

-Mogłam się tego spodziewać.- przewracam oczami.

-Nie marudź- Lepszego towarzystwa tutaj nie znajdziesz!

-Powiedz mi gdzie lecimy bo może będę mogła jeszcze uciec.- mówię patrząc na niego.

-Chciałabyś!- Dowiesz się w swoim czasie.- uśmiecha się triumfalnie jak to zawsze robi gdy ma nade mną przewagę.

-Osz ty zobaczymy!- rzucam i zakładam ręce w stylu tak zwanego solidnego focha. Dostajemy sygnał, zapinamy pasy i zaczynamy wzbijać się w powietrze. Tak na marginesie to latać nigdy nie lubiłam można powiedzieć, że wujek Bartek i ja jesteśmy tacy sami pod tym względem. Siedząc samolotem zaczęło  niespokojnie potrząsać, przerażona chwyciłam  dłoń Oliwiera. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Chciałam cofnąć dłoń ale tego nie zrobiłam. Skuliłam się i przywarłam do niego. Czekałam aż ten koszmar się skończy. Gdy zrobiło się już spokojniej przytulona do Oliwierowego ramienia zaczęłam odpływać i usnęłam.



_______________________________________________________________

No i proszę! Przepraszam, że tak długo nie wstawiałam. Po prostu brak czasu.
Rozdział tak troszkę przynudzający ale co mi tam :D Ważne, że jest! 

Pozdrawiam Juska :*


piątek, 18 stycznia 2013

Jak dobrze, że jesteś


Słyszę równomierne pikanie. Nie mam na nic siły. Otwieram oczy i rozglądam się. Leżę na łóżku w małej niebieskiej salce a naprzeciwko mojego łóżka znajduje się wielka szklana szyba. Nie wiem co jest grane. Co ja tu robię? Moje przemyślenia przerywa wchodzący przez automatyczne drzwi lekarz.

-Widzę, że Panienka się obudziła.- spogląda na mnie a potem na monitor po mojej prawej stronie.

-Jak ja się tu znalazłam?- szepczę.

-Ma pani wirusowe zapalenie opon mózgowych.

-To coś poważnego?- pytam przestraszona.

-Nie ma się co martwić. Podaliśmy już Pani leki na zbicie gorączki. Na wyzdrowienie potrzeba kilka tygodni choroba ustępuję samorzutnie.

-Ohh! Dziękuję bardzo.

-To nie mnie Pani powinna dziękować a raczej młodzieńcowi, który siedzi na korytarzu.

-Może go Pan zawołać? Proszę.

-Ok ale nie za długo. Nie może się Panienka przemęczać.

-Dobrze.- Dziękuję.

-Nie ma za co.- mówi lekarz i wychodzi. 

Widzę przez szybę jak doktor mówi do kogoś i po chwili jakieś  dwie postacie podnoszą się do góry. Nie mija 10 sekund i drzwiach pojawia się Oliwer wraz z Anką. Na ich twarzach widać, że są zmęczeni lecz, gdy tylko wchodzą do sali widzę ulgę w ich oczach.

-Jeny jak ja się martwiłam o Ciebie!- mówi Anka szlochając i przytulając się do mnie.

-Nic mi nie jest. Nawet się nie obejrzycie a już będę zdrowa.

-Napędziłaś mi stracha! Czemu nie posłuchałaś mnie wtedy w domu? Co?- teraz już jest cała mokra od łez i do tego wściekła.

-Przepraszam. Dzwoniłaś do rodziców?- pytam chociaż wiem, że i tak pewnie to zrobiła.

-Tak cały czas tu siedzieli. Posłałam ich do domu żeby się przespali.-mówi już spokojniej.

-To ile ja tu leżałam?- pytam zszokowana.

-3 dni- odpowiada Oliwier, który wcześniej nawet się nie odezwał.

-Oli ja..- chcę coś powiedzieć, ale on mi przerywa.

-To ja przepraszam- siada na krześle i patrzy się w moje oczy.

-Wy sobie pogadajcie a ja idę po kawę bo zaraz pofrunę do krainy snów.- Anka szepcze pod nosem i wychodzi z sali.

-Nie chciałem aby tak się wszystko potoczyło. Nawet nie wiesz co ja tu przeżywałem. Bałem się, bałem się jak cholera. Wtedy..- przełyka głośno ślinę.- Jak upadłaś na ziemię. Ja..

-Ciii..- mówię widząc łzy w jego oczach. Chowa twarz w dłonie i kręci głową. Podnoszę się i odrywam je od niego. Chwytam go jedną ręką za dłoń a drugą za policzek. Przybliżam się do niego i tak po prostu go całuję. Odrywam się. Widzę zdziwienie w jego oczach.

-Teraz też mam to uznać za przypadek..?- pyta uśmiechając się promiennie.

-Nie głupku to nie był przypadek. – szepczę i ponownie go całuję. Czuję się nieziemsko. Strasznie mi brakowało smaku jego ust. Jego dotyku. Chciałam trwać tak wiecznie. Lekko go odsuwam i się w niego wtulam.

-Jak dobrze, że jesteś.

5 tygodni później…

Po chorobie ani śladu. Jestem zdrowa jak ryba. Oli cały czas się stara nie odstępuje mnie na krok jak i rodzice. Mam non stop kontrole. Po wyjściu ze szpitala dostałam taki ochrzan, że aż mi było głupio, że tak się zaniedbałam. Za 2 tygodnie mam urodziny. Wiem, że szykuję się coś wielkiego lecz nie wiem co bo każdy trzyma buzię na kłódkę. Jak ja tego nie cierpię. Próbowałam wyciągnąć coś od Winiara jednak był nieugięty.

Aktualnie mamy wieczór Anka jest z Sebą w kinie a my z Olim siedzimy na kanapie i oglądamy telewizję. Właśnie w tym momencie zamierzam wprowadzić swój jakże to krnąbrny plan w życie.

-Oluś-szepczę mu do ucha.

-Co piękna?- pyta cały czas patrząc się w tv oraz zajadając chrupki. Widzę, że jest bardziej zainteresowany ekranem telewizora niż mną, więc wcielam odważniejszą cześć mojego planu i zaczynam kreślić palcem kółeczka na jego brzuchu. Ha! Działa. Odwraca twarz w kierunku mojej. Widzę jego pytający wzrok i zarazem coś innego coś czego nie mogę określić. Siedzimy w ciszy a ja coraz śmielej zaczynam wykonywać swoje ruchy. Przybliżam twarz ku jego twarzy i czubkiem nosa przejeżdżam po policzku. Widzę, że jest prawie mój lecz nie przerywam. Muskam ustami jego wargi i przygryzam ich dolną część. Wydaję cichy jęk i już chce mnie pocałować, gdy kładę rękę na jego klatce piersiowej i mówię.

-Co wy dla mnie szykujecie? Hmm?- Oli patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.

-Nie tylko nie to!- mówi a ja znowu przybliżam się do niego i powtarzam swoje ruchy jednak nie udaję mi się go powstrzymać i wpija się w moje usta. Kładzie mnie na kanapie. Nie potrafię tego przerwać jest mi tak dobrze, że mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu. Po chwili odrywamy się od siebie.

-Nie masz ze mną szans kotku.- szepcze próbując złapać oddech.

-Będę próbować dalej.- cmokam go i udaję się do kuchni

-A to rozumiem, że mogę liczyć na więcej takich akcji?- uśmiecha się i przeczesuje ręką włosy. Kurde nie przemyślałam tego a niech to szlag. Widzę jak Winiar triumfuję nade mną.

-Oż ty przebiegły.-syczę przez zęby.

-Oj widzę, że plan nie poszedł po twojej myśli. – przesyła mi buziaka w powietrzu.

-Wrrr! Wypchaj się Winiarski!- pokazuję mu język.

-Ach ten twój wybuchowy charakterek.- śmieje się.

-Jeszcze zobaczymy.- mówię i udaje się zaparzyć herbatę.

_________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Jak widać z Hanką wszystko w porządku. 
Do następnego.!
Pozdrawiam Juska :P 




czwartek, 17 stycznia 2013

Uparta Hanka


Noc była ciężka, nie mogłam spać męczyłam się z gorączką. Nad ranem ok godziny 5 gorączka troszkę odpuściła  i usnęłam. Obudziłam się o godzinie 14. Spałam długo lecz nie dziwie się bo takiej nocy nikomu bym nie życzyła. Wstałam z łóżka, było o wiele lepiej jednak miałam cały czas stan podgorączkowy. Poszłam wziąć prysznic. Po kąpieli udałam się do kuchni. Anka robiła obiad co mnie bardzo ale to bardzo zdziwiło. Zazwyczaj to jest moja działka, jednak jak już robi to czemu nie.

-Siadaj do stołu już podaję obiad.-mówi zadowolona słysząc, że wchodzę do kuchni.

-Nie jestem głodna. Odwracam się idę do pokoju.

-Jak to nie jesteś głodna!.-Zaczekaj pokaż mi się!.- wydaje rozkaz a ja się odwracam. Widzę w jej oczach złość przemieszaną z troską.

-Jak ty wyglądasz!!! -krzyczy.-Widziałaś się w ogóle w lustrze?

-Oj nie przesadzaj jest już dobrze.-mówię zła.

-Jak nie mam przesadzać wyglądasz okropnie! Dzwonie po lekarza.-mówi chwytając komórkę w dłoń.

-Ani mi się waż!- Naprawdę czuje się już znacznie lepiej! Nie musisz robić za moją niańkę.- mówię wkurzona patrząc jej w oczy.

-Znacznie lepiej to było jeszcze gorzej? Dziewczyno wyglądasz jak trup.- syczy i siada na kanapie.

-Robisz z igły widły.-Idę się szykować.

-Gdzie szykować? Chyba mi nie powiesz, że gdzieś wychodzisz!

-Wychodzę, idę z Oliwierem do Arka bo mnie poprosił żebym mu potowarzyszyła.

-Hahahaha! Chyba postradałaś zmysły nie wypuszczę Cię z domu.- śmieje się histerycznie.

-Nie rób mi za matkę bo już jedną mam!

-Ja się tylko o Ciebie martwię a jak nie chcesz mnie słuchać to chętnie zadzwonię do Twoich rodziców, ale najpierw wykonam telefon do Winiara żeby pod żadnym pozorem Cię nie zabierał.- krzyczy podnosząc się z kanapy.

-Nie zrobisz tego! – krzyczę na nią ze łzami w oczach.- Daj mi spokój ja sama decyduje o sobie –mówię już spokojniej. –A i coś się przypala.- szeptam i wychodzę z salonu.

-Czekaj nie skończyłam z Tobą!

-Ale ja tak!

Zamykam się w pokoju. Mam już dosyć takiego traktowania. Ja wiem, że każdy chce dla mnie jak najlepiej ale ja umiem o sobie zadbać. Naprawdę!. Zaglądam do szafy. Szperam w niej i wyjmuję moje ulubione wytarte jeansy i bluzeczkę z ¾ rękawkiem. Spoglądam na zegarek jest 14:47. Mam jeszcze sporo czasu. Włączam laptopa, który potrzebuję trochę czasu aby się jakby to powiedzieć rozbudzić. Siadam na łóżku i biorę stary album do rąk. Zaczynam go przeglądać. Na wszystkich zdjęciach jestem ja z rodzicami czasami pojawiają się moi „wujkowie”. Naglę jedno zdjęcie przykuwa moją uwagę. Na zdjęciu jestem ja i Oliwer, który przygniata mnie do ziemi i naciera śniegiem. Kiedyś to dopiero było, szkoda że później nasze drogi się rozeszły. Zamykam album  zastanawiam się co mnie wzięło na jego przeglądanie. Chwytam komputer i loguje się na fb i pocztę. Parę zaproszeń i kilka wiadomości. Widzę zaproszenie od Oliego, więc przyjmuję czytam zaległe wiadomości  i wyłączam tego nieszczęsnego pożeracza czasu, ponieważ z godziny 15 robi się 17. Nie wieże, że tyle czasu mi to zajęło. Ubieram się i udaję się do łazienki. Robię lekki makijaż aby zakryć tą moją niby bladą twarz, chociaż ja nie widzę nic takiego strasznego. Zawsze byłam blada. Czeszę włosy i z powrotem barykaduje się w pokoju. Gdy wychodziłam do łazienki Anka nawet na mnie uwagi nie zwróciła. Chyba się obraziła, ale wiem, że jej przejdzie bo nie umie się długo gniewać  z resztą ja też. Jesteśmy pod tym względem niemal identyczne. Zawsze drzemy koty a po 5 minutach się godzimy bo nie umiemy się tak po prostu do siebie nie odzywać. Biorę torebkę i pakuje różne duperele. Wychodzę z pokoju i udaje się do kuchni upić łyka wody.

-Hania nadal masz zamiar tam iść?- pyta wpatrzona w ekran telewizora.

-A czemu by nie?.- mówię.

-Masz wysoką gorączkę może to coś poważnego?- przechyla głowę w moją stronę.

-Nie martw się jest ok.-siadam na kanapie i wpatruje się w ścianę.

-Dobrze ale żeby potem nie było, że nie próbowałam Cię powstrzymać.

-Spoczko kochaniutka.-mówię lekko się uśmiechając i oddycham w duchu, że Ance przeszło.

-O której ma być Twój królewicz?- pyta uśmiechnięta.

-O 20.

-Hanula mam pytanko.-  patrzy to na podłogę to na mnie.

-Słucham?

-Bo ja przez przypadek słyszałam rozmowę Seby i Oliwiera.

-I co?- pytam lekko przerażona.

-Czemu świnio mi nie powiedziałaś, że całowałaś się z Winiarskim.

-Yyyy.. No bo to było niechcący.-unoszę kącik ust do góry.

-Od kiedy niechcąco wpycha się język w kogoś usta? Hmm?- patrzy na mnie i się dziko uśmiecha.

-Oj przestań. To była chwila słabości.  On ma dziewczynę.- mówię a lekki uśmiech znika z mojej twarzy.

- Z tego co ja wiem to z nią już nie jest.- wyznaje mi zadowolona.- On Cię lubi i to tak naprawdę lubi, lubi. Daj mu szansę widać, że chłopak się stara.

-Wiem ale potrzebuje czasu.

-Zawsze to twoje „ale”.- Proszę Cię zastanów się.

-Tak jest! A teraz przepraszam Cię moja droga lecz czas już na mnie. Zaraz będzie Oli.

-To ubierz się ciepło.- mówi z poważną miną.

-Eyy jest letni wieczór ja nie będę paradować w zimowym płaszczu.

-Ja Ci nie każe ubierać kurtki moja Droga lecz ciepłą bluzę przebolejesz.

-Dobrze tym razem zrobię tak jak mówisz.

-Grzeczna dziewczynka a teraz spadaj i baw się dobrze. Tylko pamiętaj jak coś będzie nie tak to od razu dzwoń ok?

-Ok a zaczekaj ty nie idziesz? Arek przecież też na pewno zaprosił Sebę.

-Zostaję w domu nie mam ochoty na zabawę. Seba później wpadnie do mnie.

-A rozumiem. To życzę również miłej zabawy. – mówię poruszając znacząco brwiami.

-Idź już ty zbereźniku naprawdę potrzeba Ci chłopa.- mówi szczerząc się.

-Oo mądra się znalazła.

-Leć już bo pewnie twój Romeo czeka. Paa!
-Pa.

Wychodzę z mieszkania. Na klatce znowu mam zawroty głowy przytrzymuję się ściany jednak ignoruję to i idę dalej. Wychodzę powoli z klatki i widzę go opartego o samochód a uśmiech mimowolnie wkrada się na moją buzie.

-Cześć śliczna.- podchodzi i daje mi buziaka w policzek.- A co ty taka rozgrzana?-pyta i przykłada mi dłoń do policzka.

-Oj tam ciepło jest to jestem rozgrzana to co jedziemy?- pytam nadal uśmiechnięta.

-Na pewno? Nie musimy jechać jak się źle czujesz.

-Winiar nie piernicz tylko wsiadaj do tego samochodu jedziemy! Mówię zdecydowana a on spogląda na mnie niepewnie.

-Ok jak sobie życzysz.

Wsiadamy i udajemy się do Pana W. Po 15 minutach jesteśmy na miejscu. Parkujemy i udajemy się do drzwi. Pukamy i otwiera nam właściciel.

-Siema Winiar.- mówi Arek i razem z Oliwierem przybijają sobie piątkę.

-O przepraszam witam towarzyszkę naszego kapitana.

-Cześć Hania Bartman.

-Ta Hania Bartman?- pyta zaskoczony.

-Taaak!- uśmiecham się.

-Jaki ten świat jest mały! -Ja jestem Arek Wlazły ten najprzystojniejszy z całej tej zgrai.

-Kojarzę.-mówię wywracając oczami.

-Nie wlewaj sobie.- bąka Oliwier.

-Uuu zaboloało!.- Arek robi usta w podkówkę.

-Wchodźcie, wchodźcie  nie będziemy tak tu stali.

Rozglądam się. W domu pełno ludzi. Oczywiście drużyna Skrzaków w komplecie i dużo innych nieznajomych twarzy. Widzę Ignaczaka tańczącego i wyginającego się na parkiecie. Po chwili czuję rękę na swoim biodrze i oddech na karku.

-Zatańczymy?- słyszę i odwracam się. Widzę Arka uśmiechającego się do mnie.

-Yy.. pewnie.- jąkam się.

Zaczynamy tańczyć. Nie wiedziałam, że siatkarze to tacy świetni tancerze. Wirujemy na parkiecie a ja czuję się coraz gorzej chociaż udaję mi się tego po sobie nie okazywać. Katem oka widzę jak Oli cały czas patrzy w moją stronę sącząc przy tym nerwowo sok. Nie wiem o co mu chodzi. Zatańczyłam z każdym. Poznałam dużo osób od siatkarzy aż po ich dziewczyny. W końcu Oliwier chwyta mnie z rękę i porywa do tańca.

-Nieźle sobie szalejesz.-mówi wściekły.

-A co już nie można? -Ja nie przyjechałam tu tylko ze względu na Ciebie. Błagam Cię! Też chce mieć coś od życia.

-Dobrze ale nie musiałaś tak obściskiwać się z Arkiem.

-Ja? Chyba sobie teraz kpisz.- patrzę na niego poddenerwowana.

-Wiem co widziałem!

-Doprawdy ty zawsze wszystko wiesz najlepiej! Wiesz co idę stąd dziękuję za taką zabawę!- wyrywam mu się i idę do wyjścia. Ubieram swoją bluzę, w głowie mam karuzelę nie mogę ustać na nogach. Siadam na krześle i słyszę głos Oliwiera.
-Hanka przepraszam nie chciałem.- podchodzi do mnie i klęka. –Hanka co jest?

-Nic, nic wracam do domu.- wstaję i chwytam klamki jednak nie jest mi dane otworzyć drzwi, ponieważ osuwam się na ziemię i tracę przytomność.

_________________________________________________________________
Mały dramacik nigdy nie zaszkodzi. Rozdział dłuższy tak jak obiecałam. Zapraszam do komentowania bo chce poznać wasze opinie. Z góry dziękuję :)

Pozdrawiam Juska :*