Wchodząc z walizkami
do pokoju zaczynam się rozglądać myślałam, że żartowali z tym ogromnym łożem,
jednak tak nie jest. W pomieszczeniu naprawdę stoi wielkie łóżko z błękitną
pościelą. Obok niego stoją dwie szafki, na których znajdują się małe lampki z kloszami
w niebieską kratkę. Na lewo od łóżka są drzwi do łazienki, a
naprzeciwko drzwi wyjściowe na malutki balkonik. Dwie równoległe ściany są drewniane, a pozostałe dwie są również w kolorze błękitu jak
pościel. Ogólnie wystrój pokoju w ogóle
nie przypomina tego jaki można często spotkać u nas w górskich domkach,
jednak przypada mi do gustu. Podchodzę do komody stojącej w rogu ściany i
rozpakowuje się, ponieważ zostajemy tu na tydzień, a nie będę gniotła ubrań w
walizce. Gdy wykładam rzeczy po chwili do pomieszczenia wpada Oli.
-I jak tam? Podoba
się nasz apartament?- pyta rzucając się na łóżko.
-No pewnie! Tylko te
łóżko takie trochę no..
-Nie bój się nie
chrapie, nie wiercę się jestem oazą spokoju, gdy śpię
-Yhym, a mi tu czołg
jedzie- wskazuję palcem na oko.
-Ah co ja z Tobą
mam.-kręci głową uśmiechając się pod nosem.
-Dobra żartowałam ale
za to ja wierzgam nogami i czasami pochrapuje.- mówie i parskam śmiechem widząc
jego minę.
-Pierwszy raz kobieta
przyznała się że chrapie- nie wierzę.
-Jeszcze nie raz Cię
zaskoczę królewiczu- mrugam okiem i wyciągam swoją piżamę wraz z bielizną.
-No to mój drogi ja
idę wziąć prysznic.-oznajmiam i udaje się w strone Łazinki.
-A może plecki umyć?
-Nie, dziękuję
poradzę sobie- wytykam język w jego stronę.
-Ale ja tak ładnie
proszę
-Oli!!!
-No co? Będzie znowu
foch- bąka i zakłada ręce na klatkę piersiową. Faceci. Wdycham i podchodzę do
niego. Chwytam za podbródek i składam delikatny pocałunek na jego wargach.
Odrywając się od niego widzę jak się zmaga żeby uśmiech nie wkradł się na jego
twarz ale nie wytrzymuje i po chwili szczerzy się do mnie jak małe dziecko.
-Może innym razem-
szepczę i wchodzę tam gdzie powinnam już być od 5 min. Biorę szybki prysznic,
osuszam swoją mokrą skórę i zakładam piżamkę, włosy robie w koński ogon myjąc
jednocześnie zęby. Po 20 minutach jestem gotowa i wybiegam z łazienki wprost do
łóżka na którym leży Oli i wpatruje się w ekran telewizora, którego wcześniej
nie zauważyłam.
-Stęskniłeś się-pytam
dając mu uprzednio soczystego buziaka w policzek.
-Bardzo-mówi
przybliżając się w moją stronę.
-Jak bardzo?
-Nawet- składa
pocałunek na moim policzku- Nie wiesz- przejeżdża wargami po mojej szczęce-jak.
Przybliża swoje usta do moich.-bardzo- i składa na nich namiętny pocałunek.
Przez moje ciało przechodzi prąd, który powoduje, że przyciągam go bardziej do
siebie. Po jakże pięknej wymianie śliny Oli idzie wziąć prysznic. Po 15
minutach wychodzi z łazienki i kładzie się obok mnie obejmując ramieniem.
Składa pocałunek na moim czole i obydwoje zasypiamy wtuleni w siebie.
Rano ze snu wyrywa
mnie budzik Winiara. Otwieram oczy i widzę jak Oliwier próbuje dosięgnąć
komórkę i go wyłączyć ale na pół przytomny z zamkniętymi oczami nie daje rady,
więc wstaje obchodzę łóżko i robie to za niego.
-Jesteś kochana-mówi
zaspany przecierając oczy.
-Wiemmm… tylko po co
tak wcześnie wstajemy?
-Jak to po co?- pyta
zdziwiony- dzisiaj idziemy szaleć na stok.
-Nie…! Oli tylko nie
to! Nie pamiętam już jak się na tym w ogóle jeździ. Ja się zabiję albo jeszcze
lepiej pozabijam wszystkich co tylko staną w obrębie 20 metrów.
-No weź. Nic Ci się ani nikomu innemu nie stanie.-mówi
przewracając oczami.
-No dobraaa, ale
wiesz jak wymorduje pół stoku to będzie twoja wina- zrezygnowana siadam na
łóżku i wpatruje się w ścianę i po chwili wstaje przerażona.
-Oli, ale jak ja mam
iść na stok? Przecież nie mam żadnego kombinezonu ani nic.
-Spokojnie Anka
załatwiła wszystko nie martw się- Winiar wstaje, przytula mnie i całuje we włosy.
-Ok- mówię i z
zamiarem zrobienia porannej toalety udaje się do łazienki.
-A i jeszcze jedno-odwracam
się w jego strone. -Będę musiała wam oddać kasę tylko błagam nie mów, że nie
mam nic zwracać-
-No bo nie masz to jest prezent urodzinowy od nas wszystkich.
-Ale to musiało trochę
kosztować. – jęczę.
-Oj Hanka przecież
wiesz, że mnie stać.
-No ale…
-Nie ma żadnego ale.
Idź już do tej łazienki.
Dobrze– wzdycham
głośno udając się do łazienki, a Winiar wychodzi z pokoju.
Po 10 minutach jestem
gotowa i schodzę na dół do kuchni.
Kuchnia jest malutka
i bardzo przytulna. Uroku dodają malutkie fotografie tutejszych gór, które są
przepiękne.
Wchodzę do niej i
zastaje przy stole Ankę i Sebę.
-Witam naszą Drogą
koleżankę. Jak się spało?.- pyta Libero poruszając brwiami.
-No tak nie wiesz, że
ciekawość to pierwszy stopień do piekła Sebastianie?- pytam drwiąco.
-Kochana ja już stoję
w nim jedną nogą.
-A to przepraszam- robie
ręce w stylu „to nie ja” i sięgam po kubek, a Anka patrzy na niego z mordem w
oczach.
No co?- pyta
uradowany i zaczyna zajadać się kanapkami. Po chwili do kuchni wparowuje Oli i
dosiada się do stołu. Ja też dłużej nie czekam siadam razem z nimi i zabieramy
się za wspólną konsumpcję śniadania.
-No to co moje miśki wskakujemy
w ciuszki i jedziemy?- pyta Anka
zabierając naczynia i wkładając je do zmywarki.
-Tak!- odpowiadamy
chórem i ochoczo udajemy przebrać się w stroje narciarskie. A ja podchodzę do
Anki i pytam.
-Skąd wiedziałaś, ze
wejdę w ten strój?
-Kochana nie bój żaby
wzięłam Ci troszkę większy rozmiar niż mam ja bo na taką żyrafę to wiesz….-
śmieje się jak głupia i podaje mi miętowy kombinezon. Zakładam go na siebie i
wiecie co pasuje jak ulał, więc zadowolona wkładam resztę rzeczy i wszyscy
gotowi, zwarci i ubrani udajemy się do samochodu.
Wsiadamy i ruszamy. Droga
na dojazd zajmuje nam 15 minut i jesteśmy już na miejscu. Całą paczką udajemy
się wykupić karnet na cały dzień tego białego szaleństwa. Gdy załatwiamy to co
mamy do załatwienia idziemy odebrać nasz wcześniej zamówiony sprzęt.
-Od kiedy to można
sobie zaklepywać narty co?- pytam nieudolnie zakładając swoje na nogi.
-Wiesz ma się te
wtyki-odpowiada Winiarski
-A no tak sportowcy
znani na całym świece nawet w całych Alpach mają przywileje.
-Tak już jest na tym
świecie. Daj pomogę Ci bo widzę, że do jutra sobie nie pojeździmy.
-Nie moja wina ,że
kiedy ostatni raz jeździłam to miałam 9 lat.-Zapomina się takie rzeczy.
-Dobra, dobra nie
nadawaj tyle tylko daj mi tą swoją piękną nóżkę.
-A rozumiem, bawimy
się w kopciuszka?- pytam drwiąco patrząc jak zapina mi buty w żelaznym uścisku żółciutkich
nart.
-Kopciuszku mówię nie
paplaj tyle tylko daj mi drugą nóżkę bo Cię tu zostawię.
-No dobra już dobra
nie odzywam się.
-Gotowe!- chodź mała.
Ruszam za nim troszkę mi to nie wychodzi, ale mój kochany mi pomaga. Po chwili
jesteśmy już na wyciągu.
-To co za chwile zjeżdżamy?-
pyta uradowany Oli zacierając rączki.
-A mam inne wyjście?
-Prawdę mówiąc to
nie-odpowiada i po chwili zeskakujemy z krzesełek.
-To ruszamy?
-Tak.
Po kilku godzinach
zjeżdżania jestem tak zmęczona, że ledwo chodzę, a nie wspomnę już o moich
bolących pośladkach. Ja już z Winiarem nie wybiorę się na narty. Dwa razy miał mnie
przytrzymać a on mnie puścił tak, że raz wjechałam w siatkę ogradzającą stok i
w niej utknęłam, a drugi raz wpadłam na bardzo przystojnego narciarza co troszkę mi
się podobało, ale mój kochany szybko wyrwał mnie z rąk poszkodowanego na co
tylko parsknęłam śmiechem. Po zakończeniu tej zabawy na stoku ruszamy w stronę
samochodu. Seba i Anka już przy nim czekają, wiec szybko wsiadamy do niego i
jedziemy do domku.
Przyznam szczerze, że
jeszcze nigdy, przenigdy wchodzenie po schodach nie sprawiło mi takich trudności.
Wlekę się po nich jak ślimak co nie uchodzi uwadze Oliwiera i ze śmiechem na
ustach bierze mnie na ręce i zanosi do pokoju a potem do łazienki. Odkręca wodę, która zaczyna
lecieć do wanny. Zaczyna mnie rozbierać, gdy stoję już w samej bieliźnie powtarza tą czynność ze sobą. Najpierw zdejmuje bluzę a następnie potem bluzkę, gdzie ukazuje swoje
umięśnione ciało, a ja wpatruje się w nie jak w najpiękniejszy obrazek co nie
uchodzi jego uwadze. Zdejmuje spodnie i zostaje w samych bokserkach. Pomiędzy
nami zapada cisza słyszmy tylko nasze nierówne oddechy i lejącą się wodę.
Oliwier podchodzi do mnie i ściąga ramiączko od stanika.
-Mogę-pyta a ja
pozwalam mu skinieniem głowy. Po chwili nadzy siedzimy w wannie przytuleni do
siebie. Zmęczona opieram się o jego ramię i rozkoszuje się tą chwilą. Biorę żel
do ręki wylewając sobie go na rękę. Patrzę w jego oczy i on już wie co chce zrobić.
Dotykam jego klatki piersiowej i zaczynam ją delikatnie masować. Nie wiedziałam
nawet, że to takie fajnie. Nigdy takiego czegoś nie doświadczyłam. Oli zadowolony,
również nie jest mi dłużny i zaczyna myć moje plecy. Z moich ust wydobywa się
cichy jęk, gdy swoimi palcami przejeżdża wzdłuż mojego boku. Nie mija sekunda a
nasze usta się łączą. Siadam na nim okrakiem i składam delikatne całusy na jego
ramionach. Widzę, że mu się to podoba, lecz nie mija chwila i znów wpija się w
moje usta. Całujemy się jeszcze długo, a gdy woda robi się zimna wychodzimy z
wanny. Oli bierze ręcznik i z uśmiechem na ustach zaczyna mnie wycierać.
Zadowolona robię to samo z nim. Nie czuję się nawet skrępowana choć chyba
powinnam. Zakładam swoją bieliznę kradnę całusa od Oliego i zmęczonym choć
troszkę ożywionym krokiem gramolę się pod kołdrę. Mój ukochany gasi światło w
łazience i kładzie się koło mnie. Przyciąga mnie do siebie oplatając ręką moją
talie i tak przytuleni zasypiamy drugą noc z rzędu.
________________________________________________________________________________
Weno gdzie żeś ty mi uciekła. Rozdział taki eee.. sama nie wiem jak go nazwać. Nowe posty będą ukazywać się co sobotę bo inaczej nie dam rady. Dziękuję za ponad 2400 wyświetleń. :)
Pozdrawiam Juska :D