Słyszę równomierne
pikanie. Nie mam na nic siły. Otwieram oczy i rozglądam się. Leżę na łóżku w
małej niebieskiej salce a naprzeciwko mojego łóżka znajduje się wielka szklana
szyba. Nie wiem co jest grane. Co ja tu robię? Moje przemyślenia przerywa
wchodzący przez automatyczne drzwi lekarz.
-Widzę, że Panienka
się obudziła.- spogląda na mnie a potem na monitor po mojej prawej stronie.
-Jak ja się tu
znalazłam?- szepczę.
-Ma pani wirusowe
zapalenie opon mózgowych.
-To coś poważnego?-
pytam przestraszona.
-Nie ma się co
martwić. Podaliśmy już Pani leki na zbicie gorączki. Na wyzdrowienie potrzeba
kilka tygodni choroba ustępuję samorzutnie.
-Ohh! Dziękuję
bardzo.
-To nie mnie Pani
powinna dziękować a raczej młodzieńcowi, który siedzi na korytarzu.
-Może go Pan zawołać?
Proszę.
-Ok ale nie za długo.
Nie może się Panienka przemęczać.
-Dobrze.- Dziękuję.
-Nie ma za co.- mówi
lekarz i wychodzi.
Widzę przez szybę jak doktor mówi do kogoś i po chwili
jakieś dwie postacie podnoszą się do
góry. Nie mija 10 sekund i drzwiach pojawia się Oliwer wraz z Anką. Na ich
twarzach widać, że są zmęczeni lecz, gdy tylko wchodzą do sali widzę ulgę w ich
oczach.
-Jeny jak ja się
martwiłam o Ciebie!- mówi Anka szlochając i przytulając się do mnie.
-Nic mi nie jest.
Nawet się nie obejrzycie a już będę zdrowa.
-Napędziłaś mi
stracha! Czemu nie posłuchałaś mnie wtedy w domu? Co?- teraz już jest cała
mokra od łez i do tego wściekła.
-Przepraszam.
Dzwoniłaś do rodziców?- pytam chociaż wiem, że i tak pewnie to zrobiła.
-Tak cały czas tu
siedzieli. Posłałam ich do domu żeby się przespali.-mówi już spokojniej.
-To ile ja tu
leżałam?- pytam zszokowana.
-3 dni- odpowiada
Oliwier, który wcześniej nawet się nie odezwał.
-Oli ja..- chcę coś
powiedzieć, ale on mi przerywa.
-To ja przepraszam-
siada na krześle i patrzy się w moje oczy.
-Wy sobie pogadajcie
a ja idę po kawę bo zaraz pofrunę do krainy snów.- Anka szepcze pod nosem i
wychodzi z sali.
-Nie chciałem aby tak
się wszystko potoczyło. Nawet nie wiesz co ja tu przeżywałem. Bałem się, bałem
się jak cholera. Wtedy..- przełyka głośno ślinę.- Jak upadłaś na ziemię. Ja..
-Ciii..- mówię widząc
łzy w jego oczach. Chowa twarz w dłonie i kręci głową. Podnoszę się i odrywam
je od niego. Chwytam go jedną ręką za dłoń a drugą za policzek. Przybliżam się
do niego i tak po prostu go całuję. Odrywam się. Widzę zdziwienie w jego
oczach.
-Teraz też mam to
uznać za przypadek..?- pyta uśmiechając się promiennie.
-Nie głupku to nie
był przypadek. – szepczę i ponownie go całuję. Czuję się nieziemsko. Strasznie
mi brakowało smaku jego ust. Jego dotyku. Chciałam trwać tak wiecznie. Lekko go
odsuwam i się w niego wtulam.
-Jak dobrze, że
jesteś.
5 tygodni później…
Po chorobie ani
śladu. Jestem zdrowa jak ryba. Oli cały czas się stara nie odstępuje mnie na
krok jak i rodzice. Mam non stop kontrole. Po wyjściu ze szpitala dostałam taki
ochrzan, że aż mi było głupio, że tak się zaniedbałam. Za 2 tygodnie mam
urodziny. Wiem, że szykuję się coś wielkiego lecz nie wiem co bo każdy trzyma
buzię na kłódkę. Jak ja tego nie cierpię. Próbowałam wyciągnąć coś od Winiara
jednak był nieugięty.
Aktualnie mamy
wieczór Anka jest z Sebą w kinie a my z Olim siedzimy na kanapie i oglądamy
telewizję. Właśnie w tym momencie zamierzam wprowadzić swój jakże to krnąbrny plan
w życie.
-Oluś-szepczę mu do
ucha.
-Co piękna?- pyta
cały czas patrząc się w tv oraz zajadając chrupki. Widzę, że jest bardziej
zainteresowany ekranem telewizora niż mną, więc wcielam odważniejszą cześć
mojego planu i zaczynam kreślić palcem kółeczka na jego brzuchu. Ha! Działa. Odwraca
twarz w kierunku mojej. Widzę jego pytający wzrok i zarazem coś innego coś
czego nie mogę określić. Siedzimy w ciszy a ja coraz śmielej zaczynam wykonywać
swoje ruchy. Przybliżam twarz ku jego twarzy i czubkiem nosa przejeżdżam po
policzku. Widzę, że jest prawie mój lecz nie przerywam. Muskam ustami jego
wargi i przygryzam ich dolną część. Wydaję cichy jęk i już chce mnie pocałować,
gdy kładę rękę na jego klatce piersiowej i mówię.
-Co wy dla mnie
szykujecie? Hmm?- Oli patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
-Nie tylko nie to!-
mówi a ja znowu przybliżam się do niego i powtarzam swoje ruchy jednak nie
udaję mi się go powstrzymać i wpija się w moje usta. Kładzie mnie na kanapie. Nie
potrafię tego przerwać jest mi tak dobrze, że mam ochotę wykrzyczeć to całemu
światu. Po chwili odrywamy się od siebie.
-Nie masz ze mną
szans kotku.- szepcze próbując złapać oddech.
-Będę próbować
dalej.- cmokam go i udaję się do kuchni
-A to rozumiem, że mogę
liczyć na więcej takich akcji?- uśmiecha się i przeczesuje ręką włosy. Kurde
nie przemyślałam tego a niech to szlag. Widzę jak Winiar triumfuję nade mną.
-Oż ty
przebiegły.-syczę przez zęby.
-Oj widzę, że plan
nie poszedł po twojej myśli. – przesyła mi buziaka w powietrzu.
-Wrrr! Wypchaj się
Winiarski!- pokazuję mu język.
-Ach ten twój
wybuchowy charakterek.- śmieje się.
-Jeszcze zobaczymy.-
mówię i udaje się zaparzyć herbatę.
_________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Jak widać z Hanką wszystko w porządku.
Do następnego.!
Pozdrawiam Juska :P
:)
OdpowiedzUsuńFajny blog ;) Rozdział również ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/
Strasznie lubię Twojego bloga :)pisz dalej, bo piszesz świetnie. Fajny szablon :) zapraszam do mnie :) http://zagrywka-jest-tylko-jedna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń