poniedziałek, 31 grudnia 2012

Dziewczyna siatkarza

Muzyka



Sobota, dzień meczu..

-Hanno Bartman czy możesz ruszyć tą swoją świętą dupencje i się pośpieszyć- rzuca Anka biegając jak szalona po całym mieszkaniu.

- Weź przestań tak biegać bo się z pocisz i Seba ucieknie gdzie pieprz rośnie.-rechotam jak głupia.

-No wiesz co!- wykrzykuję i dostaję od niej poduszką.

-Luzuj majty mała- krzyczę i wskakuje do łazienki.

-To, że masz metr osiemdziesiąt a ja metr siedemdziesiąt cztery nie znaczy, że jestem mała.-burzy się.

-Też Cie Kocham.- mówię uhahana.
Zostało nam półgodzinki czasu dobrze, że mecz jest w Łodzi bo nie chciałoby mi się jechać do Bełchatowa, Ance z resztą też nie, ale pewnie dla Ignasia zrobiłaby wyjątek. Ubieram jakże cudowną koszulkę Skry, którą zakupiłam w tym tygodniu, poprawiam makijaż i wychodzę łazienki.

-Dobra jestem gotowa! Możemy ruszać na podbój łódzkiej hali.-zacieram rączki.

-Kobieto nie poznaje Cię! Chyba ktoś Cie podmienił albo odmienił- porusza znacząco brwiami.

-Nie wiem co masz na myśli.- robię głupią minę.

-Ty już się nie wymiguj widziałam jak patrzycie na siebie z młodym Winiarem.

-Chyba uderzyłaś się w główkę moja droga. Oj i to bardzo mocno.- przesyłam jej buziaczka.

-Mnie moja Panno nie o szukasz a tym bardziej swojego serca.-mówi z pełnym przekonaniem.

-Ty i te twoje wywody! Chodź bo przez Ciebie się spóźnimy na mecz.-biorę torebkę wraz z bluzą w rękę i wybywamy z domu.
Mecz..

Siedzimy na hali i czekamy na rozpoczęcie meczu.

-Ty patrz Wlazły!- szepcze i wskazuje palcem Anka.

-No rzeczywiście! Czemu oni wszyscy są tak podobni do swoich ojców.- mówię.

-Może zbyt dobre geny?!.-  pyta się cały czas patrząc na Pana W.

-A ja wiem?. I przestań się tak wlepiać w niego oczy.

-No co ja na to poradzę. Wszyscy są za przystojni.-odrzeka z wyrzutem.

-Oh Anka, Anka co ja z Tobą mam.-uśmiecham się pod nosem.
-A ty nie upatrzyłaś sobie kogoś.? Przepraszam, wróć. Zapomniałam o Oliwierze.- szczerzy się do mnie.

-Popapraniec z Ciebie wiesz.?

-Wiem. I za to mnie wielbisz.- szczęśliwa, usadawia się wygodnie na krzesełku bo na boisko zaczynają wchodzić zawodnicy.
Gdy pierwsza szóstka drużyny przeciwnej zostaje wyczytana czas na pszczółki.
Gdy dochodzi do Sebastiana Anka wstaję i krzyczy.

-16 najprzystojniejsza!!!.

Patrzę na nią i robię face palma. Co za kompromitacja. Jednak jej to nie obchodzi bo siada dumna i patrzy jak rozpoczyna się mecz.
Po zaciętej batalii Skrzaki wygrywają 3:1. Z czego całe trybuny się cieszą. Oczywiście MVP meczu został Oliwier Winiarski.
Widzę jak już Anka nie może wytrzymać i rwie się aby podbiec do Ignaczaka.

-No leć już leć.-śmieję się. A ta niczym błyskawica pędzi na boisko.
Schodzę powoli i udaję się do wyjścia. Naglę wpadam na kogoś z łomotem.

-Przepra.. Oli?- jąkam.

-A nie? Przecież nic się nie zmieniłem. Nadal jestem tak samo przystojny i mam to coś.

-Ooo! Nie wlewaj tak sobie.-śmieję się.

-Ty już uciekasz?- pyta zasmucony.

-No a co tu po mnie. Anka poleciała do Seby to ja się zmywam.- odrzekam.
-Może Cię podwiozę do domu.?- pyta z nadzieją.

-Przecież nie mam tak daleko.

-Nalegam!.- uśmiecha się szarmancko.

-Niech Ci będzie.!- wywracam oczami.
Powoli zmierzamy ku samochodzie, gdy podbiega do niego wysoka szatynka i zachłannie go całuję.

-Oli jak ja się za tobą stęskniłam- ćwierka a mi wymiociny podchodzą do gardła. Oli? Tylko ja  tak do niego mówiłam. Winiar zaszokowany odrywa się i patrzy na mnie.

-To ja się usuwam w cień.-walę prosto z mostu i ruszam w stronę domu.

-Zaczekaj!- woła.

-Kamila to jest Hanka, Hanka to jest Kamila moja..

-Dziewczyna!- przerywa mu Kamila

-Yyy.. jasne.. Miło było poznać a teraz muszę już iść. Na razie Oliwierze.- bąkam  i ruszam prędko.

Idąc w mojej głowie pojawia się jedna myśl. Oliwier - Kamila. Co za koszmar!. Czemu ja się tak zachowuje, przecież nie obchodzi mnie żaden tam Winiarski i jego dziewczyna. Ale to co oznaczał ten incydent w sklepie?.

............................................................................................................

W nadchodzącym 2013 roku chcę wam życzyć;
-spełnienia wszystkich marzeń wraz  z tymi siatkarskimi :D
-zrealizowania wszystkich postanowień w 100%,
-odkrycia tego co nie znane,
-znalezienia tej drugiej połówki,
oraz szampańskiej zabawy i nie ważne czy z przyjaciółmi lub rodzicami i polsatem. Ważne, że razem! 

Pozdrawiam serdecznie w starym roku Juska :*

niedziela, 30 grudnia 2012

Przeznaczenie czy pusta lodówka?



Długo po tym wydarzeniu nie mogłam dojść do siebie. Rodzice nie wiedzieli co się ze mną dzieje. Nie byłam w stanie niczego im wyjaśnić. Gdy tylko pomyślałam o tym co zaszło, zaczęłam histerycznie płakać.

Po kilku tygodniach doszłam do siebie, zaczęłam normalnie funkcjonować. Wróciłam do Łodzi. Cały swój czas poświęcałam studiom nic innego nie robiłam oprócz siedzenia w książkach, ponieważ zbliżały się ostatnie sesje. Chciałam tym sposobem uciec od otaczającego mnie świata. Już nie płakałam, chyba już nie miałam czym. Obiecałam sobie, że przez żadnego faceta nie wyleję już ani jednej łzy.

Pewnego ranka…

Hanka nie daj prosić chodź  ze mną na zakupy-Anka próbuje mnie przekonać.

-O nie! Ja nie będę buszować po sklepach nie mam na to ochoty.- naburmuszona jak dziecko siadam na kanapie i zaczynam czytać  gazetę.

-Eyy no bo się obrażę. –chwyta się pod boki i udaję, że strzela focha.

-Ale ja ostatnio byłam w galerii.- nawet na nią nie spoglądam, przypomina mi się ten koszmar, który miał miejsce w tamtym czasie.

-Błagam Cię, najpiękniej jak potrafię! Proszę! Proszę! Chodź!- klęczy przede mną i robi minę zbitego psa.

-Wrrr. Ok. pójdę ale 2 godzinki i jesteśmy w domu.-lekko uśmiecham się do niej.

-Nie 3 godzinki.- targuje się ze mną.

-2 i pół albo nici z wypadu.-patrzę na nią uśmiechając się szyderczo.

-No dobrze, wygrałaś! Następnym razem nie będzie tak łatwo.- mówi to i udaje się do łazienki.

-Masz 10 min potem ja.-krzyczę.

-Chyba 20 min!- drze się z łazienki.

-Nie targuj się ze mną bo i tak przegrasz.-odpowiadam śmiejąc się a w łazience cisza, pewnie przyjęła to z bólem do wiadomości.

Ruszam do pokoju wybrać ciuchy. Mamy wrzesień i jak na ten miesiąc jest za gorąco. Chwytam szeroka malinową bluzkę z krótkim rękawkiem i szare spodenki a na nogi zakładam czarne conversy. Po chwili z łazienki wychodzi Anka. Zajmuję ją przebieram się robie lekki makijaż, związuje włosy w koczka i jestem gotowa. Biorę torebkę i razem z  Anulom idziemy na zakupy.
Po 2,5 godzinach zakupów jestem zziajana jak po przebiegnięciu maratonu. Wiedziałam, że zakupy z nią to jest istny wyczyn, ale nie aż tak.

W drodze powrotnej zahaczamy o sklep spożywczy bo lodówka błaga o uzupełnienie. Wchodzimy do sklepu i każda udaje się po swoje potrzebne produkty. Stoję przed półkami z herbatą i próbuje zdjąć z góry swoją ulubioną lecz nie mogę jej dosięgnąć. Za sobą słyszę chrząkniecie.

-Przepraszam, może pomóc?

Zastygam w bezruchu. Powoli odwracam się a przede mną stoi młody Winiarski, który spogląda na mnie i się uśmiecha ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.

-Hej Oliwier co ty tu robisz?.- lekko zaszokowana wyduszam z siebie.

-A przyszedłem zrobić zakupy bo w lodówce zostało już tylko światło.

-To ty nie mieszkasz w Bełchatowie.- pytam zdezorientowana.

-Nie mieszkam w tutaj z Sebastianem.-cały czas się uśmiecha.

-A gdzie Seba.?- palnęłam bez zastanowienia.

-Gdzieś tam lata pomiędzy półkami. O wilku mowa! Widzę, że już poderwał jakąś dziewczynę.- patrzy i szczerzy się do mnie.

-Nie jakąś tylko moją przyjaciółkę.-spoglądam na parę.

-No nawet, nawet dla Sebastiana w sam raz.-śmieje się już na głos.

-Winiarski! Uspokój się!- patrzę na niego z mordem w oczach.
Oj no przepraszam.!- robi minę kota ze shreka.

-Spoko Winiarku!- mówiąc to uważnie czekam na jego reakcje.

-O nie! Tylko nie Winiarku.-krzywi się.

-Oj tam oj tam widzę, ze pamiętasz stare czasy.

-No właśnie stare czasy. Proszę nie mów tak do mnie. Bo od razu mi się ciotka Hela przypomina i jej łapanie za policzki i to jak mi wmawiała jaki  ja jestem słodki.-robi minę cierpiętnika.

-No już dobrze bo się zaraz mi tu popłaczesz.-śmieje się i chwytam go jak ciotka za policzki.
Spoglądam w jego oczy niby od niechcenia, lecz po chwili zatapiam się w nich a on nie jest mi dłużny. Stoimy tak dobre 5 min, gdy nagle ktoś się odzywa a ja odskakuje.

-No Winiar, tyle Cie szukałem a ty już laskę na oczy wyrywasz.

-Seba.? Chcesz dożyć do następnego meczu.- rzuca się mu Winiarski.

-A no chcę.-odpowiada zdziwiony i po chwili przygląda mi się uważniej.

-Hanka.?- Ignaczak patrzy jakby ducha zobaczył.

-Oklaski za spostrzegawczość.-parskam śmiechem.

-Co ty tu..- nie dokańcza bo mu przerywam.

-Mieszkam Sebulku, mieszkam.

-Nie wiedziałem!. A przepraszam, gdzie moje maniery nie przedstawiłem wam mojej znajomej. To jest Anka.
Dziewczyna spogląda to na Ignaczaka to na mnie i wybucha śmiechem. Z resztą ja po chwili też.

-Co jest w tym takiego śmiesznego?.- pyta się oburzony Seba.

-Bo my się znamy.- ledwo przez śmiech mówi Anka.

-A skąd jeśli można wiedzieć?- dopytuje się.

-A może stąd, że razem mieszkamy.- udaje mi się wypowiedzieć.

-Żartujesz?- Ignaczak robi wielkie oczy.

-Nie, mówię całkiem poważnie.

-No widzisz co za zbieg okoliczności.- mówi uradowany.

-Nooo to my będziemy już lecieć- odpowiadam, chwytając za koszyk z zakupami.

-Szkoda a w padniecie na nasz mecz w sobotę?. Proszę!

-Jak młody Ignaczak prosi to nie można mu odmówić.- mrugam do niego jednym oczkiem.

-Eyy wypraszam sobie a ja to co.- pyta zasmucony Winiar.

-A zaprosiłeś?

-Nie, ale teraz zapraszam ja Cię i twoja koleżankę- szczerzy się.

-Będziemy! – odpowiada Anka.

-To do zobaczenia- mówią równocześnie chłopacy.

-Tak do zobaczenia!.

-Anka ty z młodym Ignaczakiem coś ten tego? A co z Przemkiem?- pytam lekko przestraszona.

-A daj sobie spokój tak szybko jak się pojawił tak szybko znikł.

-To dobrze bo już się bałam.

-Loozik Bartmanówna.- odparła.

I tak po długiej rozmowie w sklepie spożywczym (jakby innego miejsca na świecie nie było) udałyśmy się do domu aby zrobić obiad bo nasze brzuchy domagały się pożywienia.

.......................................................................................................

Jeestt :) Następny jutro. Czekam na komentarze bo nawet nie wiem czy się podoba :D W poprzednim rozdziale bodajże "Bohater z przypadku" pomyliłam imię kolegi Anki, więc teraz zrobiłam korektę. Przepraszam :) 

Pozdrawiam Juska ;*

sobota, 29 grudnia 2012

Coś co już nie wróci

Muzyka


Zakładam buty i wychodzę, a przed domem stoi on..

Wiedziałam, że prędzej czy później dojdzie do naszego spotkania. Bardzo tego nie chciałam, unikałam go jak ognia. Po tym jak wyjechał do Stanów nic mi o tym nie mówiąc już wtedy wiedziałam, że mnie zostawił, że to koniec nas. Sam tego chciał. Cierpiałam, nocami zamiast spać wylewałam hektolitry łez i wiedziałam, że nic mi to nie pomoże lecz tak bardzo go kochałam. Nikomu nic nie mówiłam, rodzice nie wiedzieli nic z reszta o wielu sprawach nie wiedzą a Anka wyciągnęła ze mnie wszystko jak na spowiedzi. Bez niej mój świat by runął. A teraz? Znowu muszę na niego patrzeć  i śmie jeszcze twierdzić, że nic między nami się nie zmieniło. Dupek!

-Czego chcesz?!- syczę przez zęby.

-Kochanie daj sobie wszystko wytłumaczyć.

-Nie ma czego! Zostawiłeś mnie! Nie jesteśmy już razem! Daj mi wreszcie święty spokój.- do moich oczy napływają łzy.

-Hanuś to nie tak, musiałem wyjechać.-jego twarz wyglądała jakby miała rozpaść się na milion kawałków.

-Nie mów tak do mnie! Zrozum. Wyjechałeś i zniszczyłeś wszystko, dosłownie wszytko. Nie jestem w stanie Ci wybaczyć.-cała roztrzęsiona ruszam w stronę samochodu.

-Hania, Kocham Cię! Wiem, że zrobiłem źle. Musiałem wyjechać, naprawdę. Mój ojciec się odnalazł. Tyle lat myśleliśmy z mamą, że nie żyję. Gdy go odwiedziłem w Stanach, było z nim tragicznie. Podróżując złapał jakąś paskudną chorobę. Nie można było jej zapobiec. Zostałem z nim do końca bo taka była jego prośba.-po jego policzku spływały łzy.

-Karol..-próbuje coś powiedzieć jednak nie mogę nic z siebie wydusić.

-Ja wiem, że powinienem się odezwać, ale nie byłem w stanie chodziłem jak w jakimś transie. Straciłem ojca by go odzyskać i na nowo stracić. Wiedziałem, że Cię skrzywdziłem, jednakże miałem tą nutkę nadziei, że mi wybaczysz, że Kochasz tak mocno, że jak wrócę to będzie wszystko w porządku.

-Nie, nic już nie będzie w porządku. Naprawdę jest mi przykro z powodu twojego ojca. Niestety to nic nie zmienia.-roztrzęsiona cała mokra od łez próbuję wygrzebać z torebki kluczę, lecz przez te cholerne łzy nic nie widzę. Czuję jak się do mnie zbliża, odwraca mnie do siebie, bierze moją twarz w swoje dłonie. Chcę zaprotestować jednak nie jest mi to dane bo zamyka moje usta pocałunkiem. Całuję mnie delikatnie, czuję smak jego ust, czuję się tak jak kiedyś. Poddaję się, rozchylam usta a on traktuje to jak pozwolenie na więcej wpija się w nie, namiętnie badając każdy ich skrawek. Popełniłam wielki błąd pozwalając mu na to szybko odrywam się od niego.

-Potraktuj to jako pożegnanie.-mówię i zamiast wsiąść do samochodu ruszam pędem do drzwi, kątem oka widzę Sebastiana stojącego obok lasku. Pewnie widział całą zaistniałą sytuację, ale mnie to nie obchodzi. Biegnę, zatrzaskuję za sobą drzwi wejściowe, jeszcze słyszę jak Karol mnie woła. Udaję się do pokoju, zamykam się w nim oparta o ścianę zjeżdżam po niej. Płaczę, nie powstrzymuję się, słyszę kroki na schodach, po chwili ktoś dobija się do mojego pokoju, krzyczy, wali w drzwi natomiast ja zalana łzami odpływam.

***

Budzę się i rozglądam po pokoju. Jestem w swoim łóżku. Patrzę, a na fotelu śpi tata. Pewnie to on się tak wczoraj dobijał. Byłam świadoma tego, że rodzice będą musieli się dowiedzieć, chociaż pewnie młody Ignaczak powiedział im co zaszło pod domem. Nie wiedziałam co ma dalej robić, czułam się bezradna czego tak nie znoszę. Powoli podnosiłam się z łóżka, gdy nagle przebudził się tata. Widziałam w jego oczach żal i smutek. Nie chciałam aby musiał się przeze mnie martwić. Podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Nie mówiłam nic tylko ponownie dałam upust łzom.


.............................................................................................

I jest kolejny. Przepraszam z góry za błędy. Dzisiaj taki króciutki, coś ostatnio nie mam weny :P
Chociaż myślę, że się spodoba:)

Pozdrawiam Juska:*

czwartek, 27 grudnia 2012

Spotkanie po latach



Gdy naglę z dołu słyszę ten głos…

Chyba zwariowałam po tym wypadku w galerii.Z ciekawości schodzę w takim pośpiechu, że nie zauważam ostatniego schodka i upadam z hukiem na podłogę.

-Jak zwykle oszałamiające wejście.-Tata Zbyszek podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.


-Ciekawe po kim to mam.? -na mojej twarzy pojawił się 
szeroki uśmiech.


-Widzę, że nic Ci nie jest bo żarty się Ciebie trzymają


-Jak zawsze!-znowu się wyszczerzyłam do niego ale moją uwagę przykuł ktoś inny a raczej dwa ktosie.


-Tato czy ja widzę podwójnie.?-patrzę i nie wierzę własnym oczom. Przez chwilę patrzy na mnie i nie wie o co mi chodzi ale po chwili już się domyśla.


-Aaa Winiarskich dwóch,no tak istne podobieństwo.

-Hania ale żeś ty wyrosła.-Zbyszek pewnie musi od Ciebie chłopaków odganiać.? Oh ten Winiarski zawsze wie co powiedzieć.

-A nie muszę. Najważniejszym mężczyzną dla niej jestem ja.-dumnie wypiął pierś.Tata jak zawsze wie co palnąć.

-Taaakk tato też Cię Kocham, tylko proszę nie rób mi wiochy.- i na te słowa wszyscy zaczęli się śmiać.

Ukradkiem spoglądam na Oliwiera. Jeny! Jak on wyrósł. Nawet włosy przybrały inny kolor są bardziej w kolorze brązu, ma te nieziemskie niebieskie oczy i identyczne gesty jak ojciec. Jedna wielka kopia Michała Winiarskiego.

Z zamyślenia wyrywa mnie jego głos i staję jak wryta.


-Co tam u Ciebie?


-Yyy.. Co? Co?


-Pytam się co tam u Ciebie.-uśmiecha się do mnie zawadiacko.


-W porządku. Boże chyba naprawdę zwariowałam przecież skądś znam ten głos tylko skąd?


-A ty jak się miewasz.? Rozumiem, że wygląd to nie tylko to co odziedziczyłeś po tacie.?-uśmiecham się do niego.


-No jak już wiadomo to gram w siatkówkę.


-Niech zgadnę SKRA Bełchatów?.


-Brawo. I znowu ten jego cudowny uśmiech. Zaraz go stąd wyrzucę jeśli nie przestanie.


-Nie wyobrażam sobie innego klubu.-jego oczy rzucają miliony radosnych iskierek.


-No ja też nie wyobrażam sobie Ciebie w innych barwach.



-U Ciebie to chyba z siatkówką nie za bardzo?


-Szczerze? Lubie ją ale jakoś nie mam na nią czasu.


-Rozumiem.Studia,praca,dom.


-No niestety.


Zapada niezręczna cisza, czuję na sobie jego wzrok jakby coś sprawdzał. Na szczęście w tym momencie do domu wpada Wujek Igła.


-Dalej dzieciaki bo tam zabawa się rozkręca.-uradowany podbiega do nas i wyciąga na taras.


Bawimy się na całego. Siatkarze jak siatkarze czy starzy czy młodzi energia zawsze ich rozpiera. Oczywiście swoja obecnością zaszczycili nas Ignaczakowie, Kurkowie, Nowakowscy, Kubiakowie no i Winiarscy.
Wujek Krzysio przyjechał z żoną i Sebastianem, wujek Kurotelli z żoną i córką Julią (młodszą o 3 lata ode mnie), Nowakowscy i Kubiakowie sami, a Winiarscy jak już wiadomo z Oliwierem.
Większość czasu przegadałam z Julią, śmiałyśmy się opowiadałyśmy sobie różne historie. Cały czas miałam wrażenie, że młody Winiar nie spuszcza ze mnie oka. Na początku nie przejmowałam się tym, ale później zaczęło mnie to wkurzać. Chciałam zapytać się o co mu chodzi i nagle zadzwonił mój telefon.


-Julka, przepraszam muszę odebrać.


-Jasne! Idź lepiej do domu bo tu raczej nic nie usłyszysz. 


-Masz rację.


Spoglądam na ekran dzwoni Anka wchodząc do domu i szybko odbieram.


-Cześć coś się stało, że tak późno dzwonisz?


-Hania! Boże nie wiem jak mam Ci to powiedzieć.-przerażona mówi do słuchawki.


-Mów dziewczyno bo nie wyrobię!


-Był tu Karol. Pytał się gdzie jesteś bo uważa, że nadal jesteś jego dziewczyną a nie ma pojęcia gdzie jesteś. Powiedziałam mu, że chyba zgłupiał a on na to, że to ty zwariowałaś próbując od niego uciec. Chciał zaczekać na Ciebie ale mu na to nie pozwoliłam powiedziałam, że wyjechałaś.


-Powiedziałaś mu gdzie?-krzyczałam do telefonu.


-Nie musiałam sam się domyślił.


-Cholera jasna! O której to było?


-Jakieś 2 godziny temu.


-I dopiero teraz dzwonisz z tym do mnie.!- krzyczę na nią już bez opanowania.


-Przepraszam!- szlocha do słuchawki.


-Tylko nie płacz bo to nic nie pomoże. Kończę bo muszę stąd uciekać


-Czeka..


Dalej nic nie słyszę bo się rozłączam. Biegnę szybko do pokoju spakować rzeczy. Biorę walizkę a na stole zostawiam kartkę dla rodziców żeby się nie niepokoili.



Musiałam wyjechać, nie martwcie się wyjaśnię wam później.



Kocham Was

Hania

Zakładam buty i wychodzę, a przed domem stoi on..






..............................................................................................................................................................

No i mamy trójeczkę :) Jeszcze nie wiem jak będą pojawiały się rozdziały. 

środa, 26 grudnia 2012

Bohater z przypadku?



Po kilkuminutowej jeździe moim zacnym bmw parkuję na parkingu i wchodzę do Łódzkiej galerii. To jest to czego najbardziej kobieta potrzebuję… zakupy. Zmierzam do pierwszego napotkanego sklepu i buszuję. Tu sukienka tam bluzka. Mam nadzieję, ze uda mi się opuścić galerie przed zamknięciem. Gdy mijają 3 godziny wychodzę z ostatniego sklepu obładowana tak, że ledwo mogę się ruszać ale nie daję za wygraną i idę jeszcze po kawę do Coffee Heaven. Kupuję na wynos latte waniliowe i udaję się powoli do wyjścia gdy nagle słyszę strzał. Myślę sobie, że pewnie ktoś sobie robi żarty ale po chwili słyszę krzyk i odwracam się. Połowa ludzi leży na ziemi i trzęsie się ze strachu a ja stoję jak słup soli. Po środku stoi chłopak z pistoletem w dłoni i krzyczy 
wniebogłosy, że jak jego dziewczyna do niego nie wróci to pozabija wszystkich. Ja nadal stoję i wpatruję się w niego gdy naglę on odwraca wzrok i wlepia go we mnie. Krzyczy. – Ty będziesz pierwsza! Zaczynam panikować chcę uciec ale słyszę strzał i naglę ktoś odpycha mnie na bok wręcz mną rzuca. Leżę na ziemi i czuję ogromny ból na przedramieniu. Nie otwieram oczu bo nie chcę na to patrzeć.

- Nic Ci nie jest? Jesteś cała?

Chłopak( bynajmniej tak mi się zdaję) chwyta mnie za rękę, a ja syczę z bólu.



-Pokaż tą rękę. Nie jest źle to tylko draśnięcie.



-Nie jest żle?! Ja czuję co innego!



-Spokojnie otwórz oczy naprawdę to nic poważnego.



-O nie ma mowy! Jak zobaczę krew to zemdleję.



-Noo dobrze, niech Ci będzie, a mogę przynajmniej poznać twoje imię.



-Jestem H..   i naglę wokół mnie pojawia się gromadka ludzi.



-Wszystko w porządku?



-Możesz wstać?



-Otwórz oczy, boli Cię coś jeszcze?



-Możesz ruszać ręką.Milion pytań na minutę, a ja powoli wychodzę z siebie.


-Nic mi nie jest boli mnie tylko prawa ręka!Po chwili ratownicy sprawnie zajmują się nią i podnoszą mnie z ziemi.


-Pojedzie Pani z nami do szpitala.



-Szpital? O nie! Ja się już czuję dobrze. Dziękuję za wszystko


-Ale nie może Pani..


-Nie mogę?! Żądam wypisu już teraz.



Biorę wszystkie zakupy w zdrową rękę i ruszam do samochodu. Jeszcze rozglądam się dookoła i próbuję odnaleźć wzrokiem tego chłopaka chociaż nie wiem jak wygląda ale w galerii pusto tylko policja i lekarze. Wsiadam do samochodu. Ze łzami szczęścia wracam do domu.Dzięki nieznajomej mi osobie żyję. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam go i będę mogła mu to wynagrodzić.

***


Dotarłam na osiedle. Miałam pewne trudności, ale dla chcącego nic trudnego nawet jak coś boli. Wchodzę cicho do mieszkania. Biorę bluzę z wieszaka i ubieram ją na siebie. Nie chce aby ktoś się dowiedział o tym co zaszło. Zaraz by się rozpętało piekło, pewnie rodzice by się dowiedzieli, a wtedy to już pies pogrzebany. Udaję się do pokoju aby odnieść zakupy i słyszę, że ktoś krząta się po kuchni. Odkładam rzeczy i idę. Wchodzę, a tam stoi wysoki blondyn w samych bokserkach.



-Przepraszam. Co robisz w mojej kuchni?-odwraca się, a jego twarz przybiera buraczany kolor.

-Bo jaa.. ten.. Ania.- jąka się jak małe dziecko.



-Ah już rozumiem, spokojnie Hania jestem.-mile się do niego uśmiecham.

-Przemek.

-Miło mi Cie poznać Przemku. Ja będę zmykać a ty tam pichć dla mojej przyjaciółki tylko jej nie otruj bo będziesz miał ze mną do czynienia.



-Ok.-Speszony zabrał się do dalszego gotowania.


Ja natomiast udałam się do pokoju Ani. Zapukałam nawet nie wchodziłam tylko oznajmiłam jej, że z imprezki nici bo się źle czuję. Nie odpowiedziała nic. Pewnie sama zapomniała, a teraz śpi.Co ja z nią mam.Weszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i pod wpływem przeżytych wrażeń zasnęłam.

3 dni później…

-Aniuu! Ja jadę do rodziców na weekend.



-Ok. Nie ma sprawy


-Tylko nie roznieście mi z Karolem mieszkania.- uśmiecham się jak głupi do sera.



-No wiesz co? Mnie o takie rzeczy posądzasz. Śmieje się i mnie przytula.



-Jedź bezpiecz..



-Auć!



-Hania Co Ci?- przerażona spogląda na mnie.


-Nic, nic poślizgnęłam się w łazience i wpadłam na umywalkę.



-Ah ty niezdaro uważaj na siebie.


-Tak jest panie kapitanie. Zasalutowałam jej i wyszłam z walizką z mieszkania.



Jazda nie zajęła mi dużo czasu. Nie spiesząc się zajechałam pod dom rodziców. Mały przytulny domek na wsi pod Warszawą. Ahh nie ważne, że ciasny ale własny. 
Otwieram drzwi od domu, w końcu jestem u siebie. Rozbieram buty i wchodzę do wielkiego salonu.
Na kanapie siedzi tata Zbyszek i rechota z czegoś co leci w telewizorze.


-Witam, Witam.-uśmiecham się do niego



-Hanula jesteś! Ja się cieszę, że przyjechałaś.-wstaje z kanapy i mnie przytula.



-Oj nie widziałeś mnie tylko miesiąc.



-To i tak dla mnie za dużo



-Dobra, dobra ja wiem, ze to Ci jest na rękę przynajmniej masz spokój.



-Nie przesadzaj. Chodź odgrzeje obiad, który zrobiła mama.



-A właśnie gdzie się podziewa?



-Poszła na zakupy.



Zjadłam obiad. Później przyszła mama i razem z tatą rozmawialiśmy do późnego wieczora. Nikt z nich nie wspomniał o Karolu byłam im za to wdzięczna. Poszłam się wykąpać i spać bo jutro mamy małe party i trzeba być wypoczętym, wiec wzięłam prysznic, położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.



Rano obudziły mnie, głośne hałasy dobiegające z dołu. Ubieram szlafrok ii poszłam zobaczyć co się tam dzieję.



-No nareszcie! Chciałaś przespać cały dzień?-Zbyszek spojrzał na mnie z uśmiechem.



-Która jest godzina?!



-14:00 śpiochu. Za 2 godziny będą już wszyscy.



-Co? Żartujesz to ja lecę się szykować.


-Idź, idź tylko się nie zabij.



-Ha ha ha bardzo śmieszne.



Udałam się do pokoju wzięłam bieliznę ,czarne rurki, białą bluzkę w koronkę i moje ukochane czerwone szpilki. Weszłam do łazienki wzięłam prysznic, umyłam włosy i się przebrałam. Zrobiłam makijaż, wysuszyłam włosy. Gotowa schodzę po schodach.


Gdy naglę z dołu słyszę ten głos…

..................................................................................................

Mam nadzieje, że sie podoba. Niedługo pojawi się następny.