Zakładam buty i wychodzę, a przed domem stoi
on..
Wiedziałam, że prędzej czy później
dojdzie do naszego spotkania. Bardzo tego nie chciałam, unikałam go jak ognia. Po
tym jak wyjechał do Stanów nic mi o tym nie mówiąc już wtedy wiedziałam, że
mnie zostawił, że to koniec nas. Sam tego chciał. Cierpiałam, nocami zamiast
spać wylewałam hektolitry łez i wiedziałam, że nic mi to nie pomoże lecz tak
bardzo go kochałam. Nikomu nic nie mówiłam, rodzice nie wiedzieli nic z reszta
o wielu sprawach nie wiedzą a Anka wyciągnęła ze mnie wszystko jak na spowiedzi.
Bez niej mój świat by runął. A teraz? Znowu muszę na niego patrzeć i śmie jeszcze twierdzić, że nic między nami
się nie zmieniło. Dupek!
-Czego chcesz?!- syczę przez zęby.
-Kochanie daj sobie wszystko
wytłumaczyć.
-Nie ma czego! Zostawiłeś mnie! Nie
jesteśmy już razem! Daj mi wreszcie święty spokój.- do moich oczy napływają
łzy.
-Hanuś to nie tak, musiałem wyjechać.-jego
twarz wyglądała jakby miała rozpaść się na milion kawałków.
-Nie mów tak do mnie! Zrozum.
Wyjechałeś i zniszczyłeś wszystko, dosłownie wszytko. Nie jestem w stanie Ci
wybaczyć.-cała roztrzęsiona ruszam w stronę samochodu.
-Hania, Kocham Cię! Wiem, że zrobiłem
źle. Musiałem wyjechać, naprawdę. Mój ojciec się odnalazł. Tyle lat myśleliśmy
z mamą, że nie żyję. Gdy go odwiedziłem w Stanach, było z nim tragicznie.
Podróżując złapał jakąś paskudną chorobę. Nie można było jej zapobiec. Zostałem
z nim do końca bo taka była jego prośba.-po jego policzku spływały łzy.
-Karol..-próbuje coś powiedzieć jednak
nie mogę nic z siebie wydusić.
-Ja wiem, że powinienem się odezwać,
ale nie byłem w stanie chodziłem jak w jakimś transie. Straciłem ojca by go
odzyskać i na nowo stracić. Wiedziałem, że Cię skrzywdziłem, jednakże miałem tą
nutkę nadziei, że mi wybaczysz, że Kochasz tak mocno, że jak wrócę to będzie wszystko
w porządku.
-Nie, nic już nie będzie w porządku.
Naprawdę jest mi przykro z powodu twojego ojca. Niestety to nic nie zmienia.-roztrzęsiona
cała mokra od łez próbuję wygrzebać z torebki kluczę, lecz przez te cholerne
łzy nic nie widzę. Czuję jak się do mnie zbliża, odwraca mnie do siebie, bierze
moją twarz w swoje dłonie. Chcę zaprotestować jednak nie jest mi to dane bo
zamyka moje usta pocałunkiem. Całuję mnie delikatnie, czuję smak jego ust,
czuję się tak jak kiedyś. Poddaję się, rozchylam usta a on traktuje to jak
pozwolenie na więcej wpija się w nie, namiętnie badając każdy ich skrawek.
Popełniłam wielki błąd pozwalając mu na to szybko odrywam się od niego.
-Potraktuj to jako pożegnanie.-mówię i
zamiast wsiąść do samochodu ruszam pędem do drzwi, kątem oka widzę Sebastiana
stojącego obok lasku. Pewnie widział całą zaistniałą sytuację, ale mnie to nie
obchodzi. Biegnę, zatrzaskuję za sobą drzwi wejściowe, jeszcze słyszę jak Karol
mnie woła. Udaję się do pokoju, zamykam się w nim oparta o ścianę zjeżdżam po
niej. Płaczę, nie powstrzymuję się, słyszę kroki na schodach, po chwili ktoś dobija
się do mojego pokoju, krzyczy, wali w drzwi natomiast ja zalana łzami odpływam.
***
Budzę się i rozglądam po pokoju.
Jestem w swoim łóżku. Patrzę, a na fotelu śpi tata. Pewnie to on się tak
wczoraj dobijał. Byłam świadoma tego, że rodzice będą musieli się dowiedzieć,
chociaż pewnie młody Ignaczak powiedział im co zaszło pod domem. Nie wiedziałam
co ma dalej robić, czułam się bezradna czego tak nie znoszę. Powoli podnosiłam się
z łóżka, gdy nagle przebudził się tata. Widziałam w jego oczach żal i smutek.
Nie chciałam aby musiał się przeze mnie martwić. Podszedł do mnie i mnie mocno
przytulił. Nie mówiłam nic tylko ponownie dałam upust łzom.
.............................................................................................
I jest kolejny. Przepraszam z góry za błędy. Dzisiaj taki króciutki, coś ostatnio nie mam weny :P
Chociaż myślę, że się spodoba:)
Pozdrawiam Juska:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz