Długo po tym
wydarzeniu nie mogłam dojść do siebie. Rodzice nie wiedzieli co się ze mną
dzieje. Nie byłam w stanie niczego im wyjaśnić. Gdy tylko pomyślałam o tym co
zaszło, zaczęłam histerycznie płakać.
Po kilku tygodniach
doszłam do siebie, zaczęłam normalnie funkcjonować. Wróciłam do Łodzi. Cały
swój czas poświęcałam studiom nic innego nie robiłam oprócz siedzenia w
książkach, ponieważ zbliżały się ostatnie sesje. Chciałam tym sposobem uciec od
otaczającego mnie świata. Już nie płakałam, chyba już nie miałam czym.
Obiecałam sobie, że przez żadnego faceta nie wyleję już ani jednej łzy.
Pewnego ranka…
Hanka nie daj prosić
chodź ze mną na zakupy-Anka próbuje mnie
przekonać.
-O nie! Ja nie będę
buszować po sklepach nie mam na to ochoty.- naburmuszona jak dziecko siadam na
kanapie i zaczynam czytać gazetę.
-Eyy no bo się
obrażę. –chwyta się pod boki i udaję, że strzela focha.
-Ale ja ostatnio
byłam w galerii.- nawet na nią nie spoglądam, przypomina mi się ten koszmar,
który miał miejsce w tamtym czasie.
-Błagam Cię,
najpiękniej jak potrafię! Proszę! Proszę! Chodź!- klęczy przede mną i robi minę
zbitego psa.
-Wrrr. Ok. pójdę ale
2 godzinki i jesteśmy w domu.-lekko uśmiecham się do niej.
-Nie 3 godzinki.-
targuje się ze mną.
-2 i pół albo nici z wypadu.-patrzę
na nią uśmiechając się szyderczo.
-No dobrze, wygrałaś!
Następnym razem nie będzie tak łatwo.- mówi to i udaje się do łazienki.
-Masz 10 min potem
ja.-krzyczę.
-Chyba 20 min!- drze
się z łazienki.
-Nie targuj się ze
mną bo i tak przegrasz.-odpowiadam śmiejąc się a w łazience cisza, pewnie
przyjęła to z bólem do wiadomości.
Ruszam do pokoju
wybrać ciuchy. Mamy wrzesień i jak na ten miesiąc jest za gorąco. Chwytam
szeroka malinową bluzkę z krótkim rękawkiem i szare spodenki a na nogi zakładam
czarne conversy. Po chwili z łazienki wychodzi Anka. Zajmuję ją przebieram się
robie lekki makijaż, związuje włosy w koczka i jestem gotowa. Biorę torebkę i
razem z Anulom idziemy na zakupy.
Po 2,5 godzinach
zakupów jestem zziajana jak po przebiegnięciu maratonu. Wiedziałam, że zakupy z
nią to jest istny wyczyn, ale nie aż tak.
W drodze powrotnej
zahaczamy o sklep spożywczy bo lodówka błaga o uzupełnienie. Wchodzimy do sklepu i każda udaje się po swoje
potrzebne produkty. Stoję przed półkami z herbatą i próbuje zdjąć z góry swoją
ulubioną lecz nie mogę jej dosięgnąć. Za sobą słyszę chrząkniecie.
-Przepraszam, może
pomóc?
Zastygam w bezruchu.
Powoli odwracam się a przede mną stoi młody Winiarski, który spogląda na mnie i
się uśmiecha ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Hej Oliwier co ty tu
robisz?.- lekko zaszokowana wyduszam z siebie.
-A przyszedłem zrobić
zakupy bo w lodówce zostało już tylko światło.
-To ty nie mieszkasz
w Bełchatowie.- pytam zdezorientowana.
-Nie mieszkam w tutaj
z Sebastianem.-cały czas się uśmiecha.
-A gdzie Seba.?- palnęłam
bez zastanowienia.
-Gdzieś tam lata
pomiędzy półkami. O wilku mowa! Widzę, że już poderwał jakąś dziewczynę.-
patrzy i szczerzy się do mnie.
-Nie jakąś tylko moją
przyjaciółkę.-spoglądam na parę.
-No nawet, nawet dla
Sebastiana w sam raz.-śmieje się już na głos.
-Winiarski! Uspokój
się!- patrzę na niego z mordem w oczach.
Oj no przepraszam.!-
robi minę kota ze shreka.
-Spoko Winiarku!-
mówiąc to uważnie czekam na jego reakcje.
-O nie! Tylko nie
Winiarku.-krzywi się.
-Oj tam oj tam widzę,
ze pamiętasz stare czasy.
-No właśnie stare
czasy. Proszę nie mów tak do mnie. Bo od razu mi się ciotka Hela przypomina i
jej łapanie za policzki i to jak mi wmawiała jaki ja jestem słodki.-robi minę cierpiętnika.
-No już dobrze bo się
zaraz mi tu popłaczesz.-śmieje się i chwytam go jak ciotka za policzki.
Spoglądam w jego oczy
niby od niechcenia, lecz po chwili zatapiam się w nich a on nie jest mi dłużny.
Stoimy tak dobre 5 min, gdy nagle ktoś się odzywa a ja odskakuje.
-No Winiar, tyle Cie
szukałem a ty już laskę na oczy wyrywasz.
-Seba.? Chcesz dożyć
do następnego meczu.- rzuca się mu Winiarski.
-A no chcę.-odpowiada
zdziwiony i po chwili przygląda mi się uważniej.
-Hanka.?- Ignaczak
patrzy jakby ducha zobaczył.
-Oklaski za
spostrzegawczość.-parskam śmiechem.
-Co ty tu..- nie
dokańcza bo mu przerywam.
-Mieszkam Sebulku,
mieszkam.
-Nie wiedziałem!. A
przepraszam, gdzie moje maniery nie przedstawiłem wam mojej znajomej. To jest
Anka.
Dziewczyna spogląda
to na Ignaczaka to na mnie i wybucha śmiechem. Z resztą ja po chwili też.
-Co jest w tym
takiego śmiesznego?.- pyta się oburzony Seba.
-Bo my się znamy.-
ledwo przez śmiech mówi Anka.
-A skąd jeśli można
wiedzieć?- dopytuje się.
-A może stąd, że
razem mieszkamy.- udaje mi się wypowiedzieć.
-Żartujesz?- Ignaczak
robi wielkie oczy.
-Nie, mówię całkiem
poważnie.
-No widzisz co za
zbieg okoliczności.- mówi uradowany.
-Nooo to my będziemy
już lecieć- odpowiadam, chwytając za koszyk z zakupami.
-Szkoda a w padniecie
na nasz mecz w sobotę?. Proszę!
-Jak młody Ignaczak prosi
to nie można mu odmówić.- mrugam do niego jednym oczkiem.
-Eyy wypraszam sobie
a ja to co.- pyta zasmucony Winiar.
-A zaprosiłeś?
-Nie, ale teraz
zapraszam ja Cię i twoja koleżankę- szczerzy się.
-Będziemy! –
odpowiada Anka.
-To do zobaczenia-
mówią równocześnie chłopacy.
-Tak do zobaczenia!.
-Anka ty z młodym
Ignaczakiem coś ten tego? A co z Przemkiem?- pytam lekko przestraszona.
-A daj sobie spokój
tak szybko jak się pojawił tak szybko znikł.
-To dobrze bo już się
bałam.
-Loozik Bartmanówna.-
odparła.
I tak po długiej
rozmowie w sklepie spożywczym (jakby innego miejsca na świecie nie było)
udałyśmy się do domu aby zrobić obiad bo nasze brzuchy domagały się pożywienia.
.......................................................................................................
.......................................................................................................
Jeestt :) Następny jutro. Czekam na komentarze bo nawet nie wiem czy się podoba :D W poprzednim rozdziale bodajże "Bohater z przypadku" pomyliłam imię kolegi Anki, więc teraz zrobiłam korektę. Przepraszam :)
Pozdrawiam Juska ;*
Hej. Rozdział Bardzo mi się podoba. U mnie tez już nowy. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam i pozdrawiam :D