Po kilkuminutowej jeździe moim zacnym bmw parkuję na
parkingu i wchodzę do Łódzkiej galerii. To jest to czego najbardziej kobieta
potrzebuję… zakupy. Zmierzam do pierwszego napotkanego
sklepu i buszuję. Tu sukienka tam bluzka. Mam nadzieję, ze uda mi się opuścić
galerie przed zamknięciem. Gdy mijają 3 godziny wychodzę z ostatniego sklepu
obładowana tak, że ledwo mogę się ruszać ale nie daję za wygraną i idę jeszcze
po kawę do Coffee Heaven. Kupuję na wynos latte waniliowe i udaję się powoli do
wyjścia gdy nagle słyszę strzał. Myślę sobie, że pewnie ktoś sobie robi żarty
ale po chwili słyszę krzyk i odwracam się. Połowa ludzi leży na ziemi i trzęsie
się ze strachu a ja stoję jak słup soli. Po środku stoi chłopak z pistoletem w dłoni
i krzyczy
wniebogłosy, że jak jego dziewczyna do niego nie wróci to pozabija
wszystkich. Ja nadal stoję i wpatruję się w niego gdy naglę on odwraca wzrok i
wlepia go we mnie. Krzyczy. – Ty będziesz pierwsza! Zaczynam panikować chcę
uciec ale słyszę strzał i naglę ktoś odpycha mnie na bok wręcz mną rzuca. Leżę
na ziemi i czuję ogromny ból na przedramieniu. Nie otwieram oczu bo nie chcę na
to patrzeć.
- Nic Ci nie jest? Jesteś
cała?
Chłopak( bynajmniej tak mi się zdaję) chwyta mnie za rękę, a ja syczę z bólu.
-Pokaż tą rękę. Nie jest źle to tylko draśnięcie.
-Nie jest żle?! Ja czuję co innego!
-Spokojnie otwórz oczy naprawdę to nic poważnego.
-O nie ma mowy! Jak zobaczę krew to zemdleję.
-Noo dobrze, niech Ci będzie, a mogę przynajmniej poznać
twoje imię.
-Jestem H.. i naglę
wokół mnie pojawia się gromadka ludzi.
-Wszystko w porządku?
-Możesz wstać?
-Otwórz oczy, boli Cię coś jeszcze?
-Możesz ruszać ręką.Milion pytań na minutę, a ja powoli wychodzę z siebie.
-Nic mi nie jest boli mnie tylko prawa ręka!Po chwili ratownicy sprawnie zajmują się nią i podnoszą mnie
z ziemi.
-Pojedzie Pani z nami do szpitala.
-Szpital? O nie! Ja się już czuję dobrze. Dziękuję za
wszystko
-Ale nie może Pani..
-Nie mogę?! Żądam wypisu już teraz.
Biorę wszystkie zakupy w zdrową rękę i ruszam do samochodu.
Jeszcze rozglądam się dookoła i próbuję odnaleźć wzrokiem tego chłopaka chociaż
nie wiem jak wygląda ale w galerii pusto tylko policja i lekarze. Wsiadam do
samochodu. Ze łzami szczęścia wracam do domu.Dzięki nieznajomej mi
osobie żyję. Mam nadzieję, że kiedyś spotkam go i będę mogła mu to wynagrodzić.
***
Dotarłam na osiedle. Miałam pewne trudności, ale dla chcącego nic trudnego nawet jak coś boli. Wchodzę cicho do mieszkania. Biorę bluzę z wieszaka i ubieram ją na siebie. Nie chce aby ktoś się dowiedział o tym co zaszło. Zaraz by się rozpętało piekło, pewnie rodzice by się dowiedzieli, a wtedy to już pies pogrzebany. Udaję się do pokoju aby odnieść zakupy i słyszę, że ktoś krząta się po kuchni. Odkładam rzeczy i idę. Wchodzę, a tam stoi wysoki blondyn w samych bokserkach.
-Przepraszam. Co robisz w mojej kuchni?-odwraca się, a jego twarz przybiera buraczany kolor.
-Bo jaa.. ten.. Ania.- jąka się jak małe dziecko.
-Ah już rozumiem, spokojnie Hania jestem.-mile się do niego uśmiecham.
-Przemek.
-Miło mi Cie poznać Przemku. Ja będę zmykać a ty tam pichć
dla mojej przyjaciółki tylko jej nie otruj bo będziesz miał ze mną do czynienia.
-Ok.-Speszony zabrał się do dalszego gotowania.
Ja natomiast
udałam się do pokoju Ani. Zapukałam nawet nie wchodziłam tylko oznajmiłam jej, że z imprezki nici bo się źle czuję. Nie odpowiedziała nic. Pewnie sama zapomniała, a teraz śpi.Co ja z nią mam.Weszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżku i pod wpływem przeżytych wrażeń zasnęłam.
3 dni później…
-Aniuu! Ja jadę do rodziców na weekend.
-Ok. Nie ma sprawy
-Tylko nie roznieście mi z Karolem mieszkania.- uśmiecham się jak głupi do sera.
-No wiesz co? Mnie o takie rzeczy posądzasz. Śmieje się i
mnie przytula.
-Jedź bezpiecz..
-Auć!
-Hania Co Ci?- przerażona spogląda na mnie.
-Nic, nic poślizgnęłam się w łazience i wpadłam na umywalkę.
-Ah ty niezdaro uważaj na siebie.
-Tak jest panie kapitanie. Zasalutowałam jej i wyszłam z
walizką z mieszkania.
Jazda nie zajęła mi dużo czasu. Nie spiesząc się zajechałam
pod dom rodziców. Mały przytulny domek na wsi pod Warszawą. Ahh nie ważne, że
ciasny ale własny.
Otwieram drzwi od domu, w końcu jestem u siebie. Rozbieram
buty i wchodzę do wielkiego salonu.
Na kanapie siedzi tata Zbyszek i rechota z czegoś co leci w
telewizorze.
-Witam, Witam.-uśmiecham się do niego
-Hanula jesteś! Ja się cieszę, że przyjechałaś.-wstaje z
kanapy i mnie przytula.
-Oj nie widziałeś mnie tylko miesiąc.
-To i tak dla mnie za dużo
-Dobra, dobra ja wiem, ze to Ci jest na rękę przynajmniej
masz spokój.
-Nie przesadzaj. Chodź odgrzeje obiad, który zrobiła mama.
-A właśnie gdzie się podziewa?
-Poszła na zakupy.
Zjadłam obiad. Później przyszła mama i razem z tatą rozmawialiśmy do
późnego wieczora. Nikt z nich nie wspomniał o Karolu byłam im za to wdzięczna. Poszłam się wykąpać i spać bo jutro mamy małe party i trzeba
być wypoczętym, wiec wzięłam prysznic, położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.
Rano obudziły mnie, głośne hałasy dobiegające z dołu.
Ubieram szlafrok ii poszłam zobaczyć co się tam dzieję.
-No nareszcie! Chciałaś przespać cały dzień?-Zbyszek spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Która jest godzina?!
-14:00 śpiochu. Za 2 godziny będą już wszyscy.
-Co? Żartujesz to ja lecę się szykować.
-Idź, idź tylko się nie zabij.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.
Udałam się do pokoju wzięłam bieliznę ,czarne rurki, białą
bluzkę w koronkę i moje ukochane czerwone szpilki. Weszłam do łazienki wzięłam
prysznic, umyłam włosy i się przebrałam. Zrobiłam makijaż, wysuszyłam włosy. Gotowa
schodzę po schodach.
Gdy naglę z dołu słyszę ten głos…
..................................................................................................
Mam nadzieje, że sie podoba. Niedługo pojawi się następny.
No i kogo głos? przerwać w takim momencie! :D na pewno będę tutaj zaglądać. <3 pozdrawiam serdecznie. ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada :) Mam nadzieję, że nowy rozdział juz niedługo. Tymczasem zapraszam do mnie: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam