środa, 30 stycznia 2013

Hałas



Dziś mamy 24 października. Tak to dzień, w którym obchodzę swoje 22 urodziny. Ze słodkiego snu budzą mnie hałasy dochodzące z kuchni. Na zegarku jest godzina 5:35. Wstaję z łóżka i rozglądam się po pokoju. Coś mi w nim nie gra. Podchodzę do szafy i zaglądam do niej. Patrzę w jej głąb i widzę tylko letnie rzeczy. Nie mam pojęcia gdzie są moje swetry,  ciepłe bluzy i przede wszystkim kurtka?. Zamykam szafę i z głową pełną myśli wychodzę z pokoju i udaję się do okupowanej kuchni. Idę przez salon, gdy naglę potykam się o własną walizkę i lecę z hukiem na ziemie. W kuchni zalega cisza. Zbieram się z podłogi rozmasowując kolano. Spoglądam na drzwi od kuchni a w nich ukazują się trzy roześmiane twarze.

-Co wy do cholery robicie o  w pół do 6 rano w kuchni..?- mówię rozwścieczona.

-Oj ktoś tu wstał lewą nogą.- śmieje się Seba.

-A zasadził Ci ktoś kiedyś kopa w du..

-Ej, ej, ej bez takich mi tu.- mówi Anka.

-No więc czekam na odpowiedź.- patrzę na nich tupiąc wyczekująco nogą.

-Powiemy jej?- pyta Oliwier Ankę i Sebe.

-Niespodzianka to niespodzianka a teraz jest coś ważniejszego do zrobienia.- szczerzy się w moją stronę Anka.

-Co takiego?.- pytam.

-Jak to co?! Wszystkiego Najlepszego kochaniutka!- podbiega do mnie i się przytula.
-
Aaaa to! Dzięki, dzięki puść już bo się uduszę.- mówię gdy zostaję już wyściskana.

-No dziewczyno Wszystkiego Najlepszego zdrowia, szczęścia, pomyślności Winiarskiego i miłośći! –przytula mnie mocno Seba.

-Ignaczak!.- patrzę na niego z pod byka

-No co? Oli a ty co tak stoisz? Dawaj, dawaj!.- zachęca go libero.

Oliwier podchodzi do mnie nieśmiało co jest do niego wręcz nie podobne. Wcześniej utkwiony wzrok w podłodze przenosi na mnie. Czuje się dziwnie. Czemu dziwnie? bo kątem oka widzę jak Anka z Sebą wycofują się do kuchni i zostajemy sami. Podchodzi do mnie bardzo blisko. Czekam na jego ruch pochyla się i przybliża usta do mojego ucha.

-Chcę być twoim urodzinowym marzeniem.- szepcze i z powrotem wpatruje się w moje oczy.
Stoję wryta i nie wiem co powiedzieć. Widzę uśmiech na jego twarzy chwyta mój podbródek i składa lekki pocałunek w kąciku moich ust tak jak wtedy pod klatką. Kolana mi się uginają. On widząc to uśmiecha się i głośno mówi:

-Wszystkiego Najlepszego jubilatko!- przytula mnie i cofa się z powrotem do kuchni a z osłupienia wyrywa mnie Anka.

-No starucho. Ruszaj zadek i szykuj się bo jedziemy na wycieczkę.- mówi uradowana.

-Co? Jaką wycieczkę?- pytam zaskoczona.

-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie a teraz spadaj do łazienki.

-Ale jak to ja nie jestem spako..- ucinam zdanie i spoglądam na walizkę.- A nie jednak jestem.- bąkam

-To mogę wiedzieć chociaż gdzie mnie zabieracie?

-Jak już mówiłam to ma być niespodzianka.

-Co ja z wami mam! Ile mam czasu?

-Masz pół godziny o 7:50 mamy samolot. I o 6:30 musimy tam już być.

-O 6:30?!!! To o której zamierzaliście mnie obudzić?

-Nie przesadzaj właśnie chcieliśmy to przed chwilą zrobić ale sama nas wyręczyłaś.

-Ahh co ja z wami mam.- wzdycham- Idę się oporządzić a i jeszcze poproszę smaczne śniadanko bo inaczej to mnie z domu dźwigiem nie wyniesiecie.

-No patrzcie jak się rządzi myśli, że ma urodziny i może rozkazywać.- szepcze pod nosem Anka.

-Słyszałam wszystko.- mówię widząc jej zaskoczoną minę i zaczynam się śmiać.

-Spadaj już-mówi i udaje się do swojego pokoju.
Biorę szybki prysznic, suszę włosy i owinięta ręcznikiem idę do pokoju po jakieś rzeczy. Idąc przez korytarz wpadam na Oliwiera i o mało nie spada mi ręcznik.

-Winiarski patrz jak łazisz.- krzyczę chwytając w ostatnim momencie jedyne okrycie.

-Przepraszam- duka zaczerwieniony.

-Zwariuję!- bąkami i wchodzę do pokoju. Na łóżku leży już przygotowany zestaw. Jeansy, ciepły sweter i kozaki. Chwytam bieliznę i zastanawiam się po jakiego grzyba mam się w to ubrać, gdy na dworze jest  15 stopni w plusie. Na Syberię jedziemy czy co?

-Anka chodź tu szybko!- krzyczę.

-Co się stało?- pyta zaskoczona.

-Ja mam się w to ubrać jak jest tak ciepło?- pytam wskazując głową na ubrania.

-Nie pytaj za dużo tylko zakładaj i już- mówi i wychodzi z pokoju.

Poddaje się, zabieram wszystko i idę się przebrać. Robię lekki makijaż i jestem gotowa. W salonie wszyscy już czekają zwarci i gotowi. Jem szybko śniadanie po czym bierzemy walizki i wychodzimy z mieszkania. Nie wiem co knują ale dobrze im to idzie. Skurczybyki Po 20 minutach jesteśmy na lotnisku. W moich myślach rodzi się strach.  Moja mina w tym momencie wyraża wszystko. Tylko nie samolot!. Wchodzimy do budynku. Chłopacy załatwiają wszystko. Nie mam pojęcia dokąd lecimy i czekamy. Czas leci bardzo szybko ani się nie obejrzałam a  już wchodzimy na pokład samolotu. Szukam swojego miejsca. Odnajduje je, chowam podręczny bagaż i siadam wygodnie w wyznaczonym miejscu. Po chwili widzę Winiara zmierzającego w moją stronę.

-No to wygląda na to, że jesteś skazana na mnie!- mówi ukazując szereg swoich bieluteńkich siekaczy.

-Mogłam się tego spodziewać.- przewracam oczami.

-Nie marudź- Lepszego towarzystwa tutaj nie znajdziesz!

-Powiedz mi gdzie lecimy bo może będę mogła jeszcze uciec.- mówię patrząc na niego.

-Chciałabyś!- Dowiesz się w swoim czasie.- uśmiecha się triumfalnie jak to zawsze robi gdy ma nade mną przewagę.

-Osz ty zobaczymy!- rzucam i zakładam ręce w stylu tak zwanego solidnego focha. Dostajemy sygnał, zapinamy pasy i zaczynamy wzbijać się w powietrze. Tak na marginesie to latać nigdy nie lubiłam można powiedzieć, że wujek Bartek i ja jesteśmy tacy sami pod tym względem. Siedząc samolotem zaczęło  niespokojnie potrząsać, przerażona chwyciłam  dłoń Oliwiera. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Chciałam cofnąć dłoń ale tego nie zrobiłam. Skuliłam się i przywarłam do niego. Czekałam aż ten koszmar się skończy. Gdy zrobiło się już spokojniej przytulona do Oliwierowego ramienia zaczęłam odpływać i usnęłam.



_______________________________________________________________

No i proszę! Przepraszam, że tak długo nie wstawiałam. Po prostu brak czasu.
Rozdział tak troszkę przynudzający ale co mi tam :D Ważne, że jest! 

Pozdrawiam Juska :*


piątek, 18 stycznia 2013

Jak dobrze, że jesteś


Słyszę równomierne pikanie. Nie mam na nic siły. Otwieram oczy i rozglądam się. Leżę na łóżku w małej niebieskiej salce a naprzeciwko mojego łóżka znajduje się wielka szklana szyba. Nie wiem co jest grane. Co ja tu robię? Moje przemyślenia przerywa wchodzący przez automatyczne drzwi lekarz.

-Widzę, że Panienka się obudziła.- spogląda na mnie a potem na monitor po mojej prawej stronie.

-Jak ja się tu znalazłam?- szepczę.

-Ma pani wirusowe zapalenie opon mózgowych.

-To coś poważnego?- pytam przestraszona.

-Nie ma się co martwić. Podaliśmy już Pani leki na zbicie gorączki. Na wyzdrowienie potrzeba kilka tygodni choroba ustępuję samorzutnie.

-Ohh! Dziękuję bardzo.

-To nie mnie Pani powinna dziękować a raczej młodzieńcowi, który siedzi na korytarzu.

-Może go Pan zawołać? Proszę.

-Ok ale nie za długo. Nie może się Panienka przemęczać.

-Dobrze.- Dziękuję.

-Nie ma za co.- mówi lekarz i wychodzi. 

Widzę przez szybę jak doktor mówi do kogoś i po chwili jakieś  dwie postacie podnoszą się do góry. Nie mija 10 sekund i drzwiach pojawia się Oliwer wraz z Anką. Na ich twarzach widać, że są zmęczeni lecz, gdy tylko wchodzą do sali widzę ulgę w ich oczach.

-Jeny jak ja się martwiłam o Ciebie!- mówi Anka szlochając i przytulając się do mnie.

-Nic mi nie jest. Nawet się nie obejrzycie a już będę zdrowa.

-Napędziłaś mi stracha! Czemu nie posłuchałaś mnie wtedy w domu? Co?- teraz już jest cała mokra od łez i do tego wściekła.

-Przepraszam. Dzwoniłaś do rodziców?- pytam chociaż wiem, że i tak pewnie to zrobiła.

-Tak cały czas tu siedzieli. Posłałam ich do domu żeby się przespali.-mówi już spokojniej.

-To ile ja tu leżałam?- pytam zszokowana.

-3 dni- odpowiada Oliwier, który wcześniej nawet się nie odezwał.

-Oli ja..- chcę coś powiedzieć, ale on mi przerywa.

-To ja przepraszam- siada na krześle i patrzy się w moje oczy.

-Wy sobie pogadajcie a ja idę po kawę bo zaraz pofrunę do krainy snów.- Anka szepcze pod nosem i wychodzi z sali.

-Nie chciałem aby tak się wszystko potoczyło. Nawet nie wiesz co ja tu przeżywałem. Bałem się, bałem się jak cholera. Wtedy..- przełyka głośno ślinę.- Jak upadłaś na ziemię. Ja..

-Ciii..- mówię widząc łzy w jego oczach. Chowa twarz w dłonie i kręci głową. Podnoszę się i odrywam je od niego. Chwytam go jedną ręką za dłoń a drugą za policzek. Przybliżam się do niego i tak po prostu go całuję. Odrywam się. Widzę zdziwienie w jego oczach.

-Teraz też mam to uznać za przypadek..?- pyta uśmiechając się promiennie.

-Nie głupku to nie był przypadek. – szepczę i ponownie go całuję. Czuję się nieziemsko. Strasznie mi brakowało smaku jego ust. Jego dotyku. Chciałam trwać tak wiecznie. Lekko go odsuwam i się w niego wtulam.

-Jak dobrze, że jesteś.

5 tygodni później…

Po chorobie ani śladu. Jestem zdrowa jak ryba. Oli cały czas się stara nie odstępuje mnie na krok jak i rodzice. Mam non stop kontrole. Po wyjściu ze szpitala dostałam taki ochrzan, że aż mi było głupio, że tak się zaniedbałam. Za 2 tygodnie mam urodziny. Wiem, że szykuję się coś wielkiego lecz nie wiem co bo każdy trzyma buzię na kłódkę. Jak ja tego nie cierpię. Próbowałam wyciągnąć coś od Winiara jednak był nieugięty.

Aktualnie mamy wieczór Anka jest z Sebą w kinie a my z Olim siedzimy na kanapie i oglądamy telewizję. Właśnie w tym momencie zamierzam wprowadzić swój jakże to krnąbrny plan w życie.

-Oluś-szepczę mu do ucha.

-Co piękna?- pyta cały czas patrząc się w tv oraz zajadając chrupki. Widzę, że jest bardziej zainteresowany ekranem telewizora niż mną, więc wcielam odważniejszą cześć mojego planu i zaczynam kreślić palcem kółeczka na jego brzuchu. Ha! Działa. Odwraca twarz w kierunku mojej. Widzę jego pytający wzrok i zarazem coś innego coś czego nie mogę określić. Siedzimy w ciszy a ja coraz śmielej zaczynam wykonywać swoje ruchy. Przybliżam twarz ku jego twarzy i czubkiem nosa przejeżdżam po policzku. Widzę, że jest prawie mój lecz nie przerywam. Muskam ustami jego wargi i przygryzam ich dolną część. Wydaję cichy jęk i już chce mnie pocałować, gdy kładę rękę na jego klatce piersiowej i mówię.

-Co wy dla mnie szykujecie? Hmm?- Oli patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.

-Nie tylko nie to!- mówi a ja znowu przybliżam się do niego i powtarzam swoje ruchy jednak nie udaję mi się go powstrzymać i wpija się w moje usta. Kładzie mnie na kanapie. Nie potrafię tego przerwać jest mi tak dobrze, że mam ochotę wykrzyczeć to całemu światu. Po chwili odrywamy się od siebie.

-Nie masz ze mną szans kotku.- szepcze próbując złapać oddech.

-Będę próbować dalej.- cmokam go i udaję się do kuchni

-A to rozumiem, że mogę liczyć na więcej takich akcji?- uśmiecha się i przeczesuje ręką włosy. Kurde nie przemyślałam tego a niech to szlag. Widzę jak Winiar triumfuję nade mną.

-Oż ty przebiegły.-syczę przez zęby.

-Oj widzę, że plan nie poszedł po twojej myśli. – przesyła mi buziaka w powietrzu.

-Wrrr! Wypchaj się Winiarski!- pokazuję mu język.

-Ach ten twój wybuchowy charakterek.- śmieje się.

-Jeszcze zobaczymy.- mówię i udaje się zaparzyć herbatę.

_________________________________________________________________
Mamy kolejny rozdział. Jak widać z Hanką wszystko w porządku. 
Do następnego.!
Pozdrawiam Juska :P 




czwartek, 17 stycznia 2013

Uparta Hanka


Noc była ciężka, nie mogłam spać męczyłam się z gorączką. Nad ranem ok godziny 5 gorączka troszkę odpuściła  i usnęłam. Obudziłam się o godzinie 14. Spałam długo lecz nie dziwie się bo takiej nocy nikomu bym nie życzyła. Wstałam z łóżka, było o wiele lepiej jednak miałam cały czas stan podgorączkowy. Poszłam wziąć prysznic. Po kąpieli udałam się do kuchni. Anka robiła obiad co mnie bardzo ale to bardzo zdziwiło. Zazwyczaj to jest moja działka, jednak jak już robi to czemu nie.

-Siadaj do stołu już podaję obiad.-mówi zadowolona słysząc, że wchodzę do kuchni.

-Nie jestem głodna. Odwracam się idę do pokoju.

-Jak to nie jesteś głodna!.-Zaczekaj pokaż mi się!.- wydaje rozkaz a ja się odwracam. Widzę w jej oczach złość przemieszaną z troską.

-Jak ty wyglądasz!!! -krzyczy.-Widziałaś się w ogóle w lustrze?

-Oj nie przesadzaj jest już dobrze.-mówię zła.

-Jak nie mam przesadzać wyglądasz okropnie! Dzwonie po lekarza.-mówi chwytając komórkę w dłoń.

-Ani mi się waż!- Naprawdę czuje się już znacznie lepiej! Nie musisz robić za moją niańkę.- mówię wkurzona patrząc jej w oczy.

-Znacznie lepiej to było jeszcze gorzej? Dziewczyno wyglądasz jak trup.- syczy i siada na kanapie.

-Robisz z igły widły.-Idę się szykować.

-Gdzie szykować? Chyba mi nie powiesz, że gdzieś wychodzisz!

-Wychodzę, idę z Oliwierem do Arka bo mnie poprosił żebym mu potowarzyszyła.

-Hahahaha! Chyba postradałaś zmysły nie wypuszczę Cię z domu.- śmieje się histerycznie.

-Nie rób mi za matkę bo już jedną mam!

-Ja się tylko o Ciebie martwię a jak nie chcesz mnie słuchać to chętnie zadzwonię do Twoich rodziców, ale najpierw wykonam telefon do Winiara żeby pod żadnym pozorem Cię nie zabierał.- krzyczy podnosząc się z kanapy.

-Nie zrobisz tego! – krzyczę na nią ze łzami w oczach.- Daj mi spokój ja sama decyduje o sobie –mówię już spokojniej. –A i coś się przypala.- szeptam i wychodzę z salonu.

-Czekaj nie skończyłam z Tobą!

-Ale ja tak!

Zamykam się w pokoju. Mam już dosyć takiego traktowania. Ja wiem, że każdy chce dla mnie jak najlepiej ale ja umiem o sobie zadbać. Naprawdę!. Zaglądam do szafy. Szperam w niej i wyjmuję moje ulubione wytarte jeansy i bluzeczkę z ¾ rękawkiem. Spoglądam na zegarek jest 14:47. Mam jeszcze sporo czasu. Włączam laptopa, który potrzebuję trochę czasu aby się jakby to powiedzieć rozbudzić. Siadam na łóżku i biorę stary album do rąk. Zaczynam go przeglądać. Na wszystkich zdjęciach jestem ja z rodzicami czasami pojawiają się moi „wujkowie”. Naglę jedno zdjęcie przykuwa moją uwagę. Na zdjęciu jestem ja i Oliwer, który przygniata mnie do ziemi i naciera śniegiem. Kiedyś to dopiero było, szkoda że później nasze drogi się rozeszły. Zamykam album  zastanawiam się co mnie wzięło na jego przeglądanie. Chwytam komputer i loguje się na fb i pocztę. Parę zaproszeń i kilka wiadomości. Widzę zaproszenie od Oliego, więc przyjmuję czytam zaległe wiadomości  i wyłączam tego nieszczęsnego pożeracza czasu, ponieważ z godziny 15 robi się 17. Nie wieże, że tyle czasu mi to zajęło. Ubieram się i udaję się do łazienki. Robię lekki makijaż aby zakryć tą moją niby bladą twarz, chociaż ja nie widzę nic takiego strasznego. Zawsze byłam blada. Czeszę włosy i z powrotem barykaduje się w pokoju. Gdy wychodziłam do łazienki Anka nawet na mnie uwagi nie zwróciła. Chyba się obraziła, ale wiem, że jej przejdzie bo nie umie się długo gniewać  z resztą ja też. Jesteśmy pod tym względem niemal identyczne. Zawsze drzemy koty a po 5 minutach się godzimy bo nie umiemy się tak po prostu do siebie nie odzywać. Biorę torebkę i pakuje różne duperele. Wychodzę z pokoju i udaje się do kuchni upić łyka wody.

-Hania nadal masz zamiar tam iść?- pyta wpatrzona w ekran telewizora.

-A czemu by nie?.- mówię.

-Masz wysoką gorączkę może to coś poważnego?- przechyla głowę w moją stronę.

-Nie martw się jest ok.-siadam na kanapie i wpatruje się w ścianę.

-Dobrze ale żeby potem nie było, że nie próbowałam Cię powstrzymać.

-Spoczko kochaniutka.-mówię lekko się uśmiechając i oddycham w duchu, że Ance przeszło.

-O której ma być Twój królewicz?- pyta uśmiechnięta.

-O 20.

-Hanula mam pytanko.-  patrzy to na podłogę to na mnie.

-Słucham?

-Bo ja przez przypadek słyszałam rozmowę Seby i Oliwiera.

-I co?- pytam lekko przerażona.

-Czemu świnio mi nie powiedziałaś, że całowałaś się z Winiarskim.

-Yyyy.. No bo to było niechcący.-unoszę kącik ust do góry.

-Od kiedy niechcąco wpycha się język w kogoś usta? Hmm?- patrzy na mnie i się dziko uśmiecha.

-Oj przestań. To była chwila słabości.  On ma dziewczynę.- mówię a lekki uśmiech znika z mojej twarzy.

- Z tego co ja wiem to z nią już nie jest.- wyznaje mi zadowolona.- On Cię lubi i to tak naprawdę lubi, lubi. Daj mu szansę widać, że chłopak się stara.

-Wiem ale potrzebuje czasu.

-Zawsze to twoje „ale”.- Proszę Cię zastanów się.

-Tak jest! A teraz przepraszam Cię moja droga lecz czas już na mnie. Zaraz będzie Oli.

-To ubierz się ciepło.- mówi z poważną miną.

-Eyy jest letni wieczór ja nie będę paradować w zimowym płaszczu.

-Ja Ci nie każe ubierać kurtki moja Droga lecz ciepłą bluzę przebolejesz.

-Dobrze tym razem zrobię tak jak mówisz.

-Grzeczna dziewczynka a teraz spadaj i baw się dobrze. Tylko pamiętaj jak coś będzie nie tak to od razu dzwoń ok?

-Ok a zaczekaj ty nie idziesz? Arek przecież też na pewno zaprosił Sebę.

-Zostaję w domu nie mam ochoty na zabawę. Seba później wpadnie do mnie.

-A rozumiem. To życzę również miłej zabawy. – mówię poruszając znacząco brwiami.

-Idź już ty zbereźniku naprawdę potrzeba Ci chłopa.- mówi szczerząc się.

-Oo mądra się znalazła.

-Leć już bo pewnie twój Romeo czeka. Paa!
-Pa.

Wychodzę z mieszkania. Na klatce znowu mam zawroty głowy przytrzymuję się ściany jednak ignoruję to i idę dalej. Wychodzę powoli z klatki i widzę go opartego o samochód a uśmiech mimowolnie wkrada się na moją buzie.

-Cześć śliczna.- podchodzi i daje mi buziaka w policzek.- A co ty taka rozgrzana?-pyta i przykłada mi dłoń do policzka.

-Oj tam ciepło jest to jestem rozgrzana to co jedziemy?- pytam nadal uśmiechnięta.

-Na pewno? Nie musimy jechać jak się źle czujesz.

-Winiar nie piernicz tylko wsiadaj do tego samochodu jedziemy! Mówię zdecydowana a on spogląda na mnie niepewnie.

-Ok jak sobie życzysz.

Wsiadamy i udajemy się do Pana W. Po 15 minutach jesteśmy na miejscu. Parkujemy i udajemy się do drzwi. Pukamy i otwiera nam właściciel.

-Siema Winiar.- mówi Arek i razem z Oliwierem przybijają sobie piątkę.

-O przepraszam witam towarzyszkę naszego kapitana.

-Cześć Hania Bartman.

-Ta Hania Bartman?- pyta zaskoczony.

-Taaak!- uśmiecham się.

-Jaki ten świat jest mały! -Ja jestem Arek Wlazły ten najprzystojniejszy z całej tej zgrai.

-Kojarzę.-mówię wywracając oczami.

-Nie wlewaj sobie.- bąka Oliwier.

-Uuu zaboloało!.- Arek robi usta w podkówkę.

-Wchodźcie, wchodźcie  nie będziemy tak tu stali.

Rozglądam się. W domu pełno ludzi. Oczywiście drużyna Skrzaków w komplecie i dużo innych nieznajomych twarzy. Widzę Ignaczaka tańczącego i wyginającego się na parkiecie. Po chwili czuję rękę na swoim biodrze i oddech na karku.

-Zatańczymy?- słyszę i odwracam się. Widzę Arka uśmiechającego się do mnie.

-Yy.. pewnie.- jąkam się.

Zaczynamy tańczyć. Nie wiedziałam, że siatkarze to tacy świetni tancerze. Wirujemy na parkiecie a ja czuję się coraz gorzej chociaż udaję mi się tego po sobie nie okazywać. Katem oka widzę jak Oli cały czas patrzy w moją stronę sącząc przy tym nerwowo sok. Nie wiem o co mu chodzi. Zatańczyłam z każdym. Poznałam dużo osób od siatkarzy aż po ich dziewczyny. W końcu Oliwier chwyta mnie z rękę i porywa do tańca.

-Nieźle sobie szalejesz.-mówi wściekły.

-A co już nie można? -Ja nie przyjechałam tu tylko ze względu na Ciebie. Błagam Cię! Też chce mieć coś od życia.

-Dobrze ale nie musiałaś tak obściskiwać się z Arkiem.

-Ja? Chyba sobie teraz kpisz.- patrzę na niego poddenerwowana.

-Wiem co widziałem!

-Doprawdy ty zawsze wszystko wiesz najlepiej! Wiesz co idę stąd dziękuję za taką zabawę!- wyrywam mu się i idę do wyjścia. Ubieram swoją bluzę, w głowie mam karuzelę nie mogę ustać na nogach. Siadam na krześle i słyszę głos Oliwiera.
-Hanka przepraszam nie chciałem.- podchodzi do mnie i klęka. –Hanka co jest?

-Nic, nic wracam do domu.- wstaję i chwytam klamki jednak nie jest mi dane otworzyć drzwi, ponieważ osuwam się na ziemię i tracę przytomność.

_________________________________________________________________
Mały dramacik nigdy nie zaszkodzi. Rozdział dłuższy tak jak obiecałam. Zapraszam do komentowania bo chce poznać wasze opinie. Z góry dziękuję :)

Pozdrawiam Juska :* 

środa, 16 stycznia 2013

Grypa w lecie?



Po jakże zaskakującym poranku nastał upragniony wieczór. Upragniony? A może nie mogłam już doczekać się jutra? Ciekawe dlaczego?. Razem z Anką postanowiłyśmy zrobić sobie seans filmowy. Gdy zawsze nadarzyła się okazja razem oglądałyśmy największe wyciskacze łez. Naszym „pocieszaczem” w tym wszystkim było ogromne pudło lodów truskawkowych. Nasz wybór padł na film pt. Odrobina Nieba. Każda z nas chciała być silna, jednak żadnej się to nie udało i na końcówce poryczałyśmy się jak bobry. Po zakończeniu tego owego filmu  Anka udała się do swojego pokoju aby jeszcze porozmawiać z Sebą a ja poszłam wziąć prysznic. Wchodząc do łazienki o mało co zawału nie dostałam, gdy w lustrze zobaczyłam swoje odbicie. Wyglądałam strasznie. Tusz rozmazany po całej twarzy. Wyglądem przypominałam górnika. Po wyjściu z lekkiego szoku zmyłam makijaż i weszłam pod prysznic. Tego potrzebowałam, gorąca kąpiel i mój kokosowy kompan. Po długim bo aż trwającym 30 minut prysznicu wyszłam z kabiny, wytarłam się i poszłam do swojego pokoju przebrać się w piżamkę. Gdy się ubrałam pobiegłam jeszcze umyć zęby i wskoczyłam do łóżka. Musiałam przemyśleć to co się dzisiaj wydarzyło jednak nie było mi dane dokończyć, ponieważ usnęłam.

Rano...


Budzę się i przecieram oczy na zegarku widnieje godzina 8:08. Wstaję z łóżka i nagle mnie olśniewa. A może tak zrobić Oliemu pobudkę-niespodziankę? Pewnie jeszcze śpi. Z uśmiechem na twarzy wbijam jego numer i czekam. 

Pierwszy sygnał.. drugii.. trzeci.. czwa..

-HALLO!- słyszę zaspany głos w telefonie.

-Czeeeeść PO BU DECZKA! – krzyczę do telefonu i po chwili słyszę ogromny huk w słuchawce.

– Ałaaa cholerne łóżko. Zaczynam śmiać się jak opętana ledwo łapiąc powietrze.

– Hania już nie żyjesz.

- A skąd wiesz, że to ja? Wypowiadam łapiąc powietrze.

-Twój głos poznam wszędzie.

-No proszę. Jak tam bardzo boli?

-Przeżyję ale, więcej mi tego nie rób o ósmej rano do tego przez telefon.

-Oj no przepraszam musiałam to było silniejsze ode mnie. Wybaczysz?

-Może.

-Może? Dobra mów co chcesz w zamian?

-No jak ty mnie dobrze znasz. Pójdziesz ze mną jutro na imprezkę do Arka. Co ty na to?

-Ahh człowieku co ja z Tobą mam. –Jasne dla przyjaciół wszystko.

-Super- usłyszałam lekki smutek w jego głosie.

-To w porządku o której mam być gotowa Królewiczu?

-20 Księżniczko.

-Ok.

- A co dzisiaj będziesz robić..?

-Idę popłacić rachunki za mieszkanie i zrobić małe zakupy bo muszę wyżywić moja współlokatorkę, inaczej kiedyś zapomni, że istnieje takie coś jak jedzenie. Non stop Seba jej w głowie.

-Miłość jej wystarcza aby zaspokoić głód.

-No tak ale miłością nie wyżyjesz romantyku.-To co do jutra?

-Do jutra.-Pa śliczna.

-Papa.

Rozłączyłam się. Ubrałam przygotowany wczoraj zestaw ubrań i udałam się do kuchni na śniadanko.
Po zjedzeniu miseczki płatków ubrałam buty i udałam się do miasta.
Po 4 godzinach załatwiania spraw na mieście wreszcie wracałam do domu. Coś źle się czułam. Już w sklepie robiąc zakupy było mi strasznie gorąco. Wchodząc do klatki musiałam przystanąć na schodach bo kręciło mi się w głowie. Weszłam do domu, rzuciłam wszystko na ziemie i położyłam się na kanapie. W tym czasie wyszła Anka z pokoju i jak mnie zobaczyła  to od razu podeszła i przyłożyła mi rękę do czoła.

-Kobieto ty jesteś cała rozpalona.

-Nie dziw się dzisiaj jest strasznie gorąco.- mówię do niej naburmuszona.

-Już się tak nie złość. –Ja bym tu stawiała na grypę.-mówi z miną myśliciela łapiąc się za podbródek.

-Na grypę! W lato? Chyba Ci odbiło.

-No a co innego? Hmm? Może lepiej wiesz? Zmierz temperaturę wtedy pogadamy.- mówi.

-Ok, ok niech Ci będzie Pani doktor.

Po zmierzeniu temperatury okazało się, że mam 39 stopni  gorączki. Jednak Anka miała rację. Tylko ja  nie czułam się jakbym miała grypę. To nie było to. Jednak zmartwiłam się bo wyglądałam strasznie blada skóra i do tego wszystko mnie drażniło nawet cholerne światło. Położyłam się spać z nadzieją, że jutro będzie lepiej a co do imprezy nie byłam pewna czy się na niej pojawię ale bardzo chciałam na nią iść nawet jeżeli w grę wchodziło moje złe samopoczucie. 

_______________________________________________________________
Rozdział troszkę krótki ale obiecuję poprawę. 

Pozdrawiam Juska :*

czwartek, 10 stycznia 2013

Kraksa


Przecieram oczy i wstaję. Nic się nie wyspałam cały czas przed oczami miałam ‘ten widok’ z wczoraj. Zakładam kapciuszki i udaję się do kuchni. Biorę potrzebne składniki i zaczynam przygotowywać naleśniki. Gdy  zostają one usmażone, zjadam jednego, zostawiam resztę Ance i ruszam do łazienki. Postanowiłam wybrać się na rolki. Kiedyś jeździłam bardzo często ale teraz to zaniedbuje gdyż nie mam czasu, więc ubieram się w odpowiedni strój i zakładam rolki. Zamykam mieszkanie i powoli schodzę po schodach aby się nie wyrżnąć. Kiedyś to było lada wyzwanie żeby nie zlecieć ze chodów lecz teraz mam wprawę. Jeżdżę sobie uliczkami i kieruje się w stronę parku. Sunę niczym zawodowi łyżwiarze( wiem głupkowate określenie), gdy ktoś na mnie wpada. Przewracam się na ziemię a ten ktoś leży na mnie. Otwieram  oczy i widzę Winiarskiego.
-No patrz co za traf znowu na siebie wpadamy.!- szczerzy się.

-Pff.-bąkam

-Hania o co Ci chodzi. Czemu taka jesteś.? –pyta z przekąsem.

-Ja? Nie wiem o czym ty w ogóle mówisz. A tak a propos mógłbyś zleźć ze mnie bo nie ważysz 5 kilo!

-Przepraszam!- wstaję. -Daj rękę pomogę Ci.

-Nie dziękuję poradzę sobie sama.- mówię, wstając i upadając z powrotem na ziemię.

-Doprawdy.? Daj tą rękę i nie marudź.!-śmieje się.

-Nie wiem co tu jest w tym takiego śmiesznego!.- mówię naburmuszona jak małe dziecko.

-Ok,ok. już nie będę.- lekko się uśmiecha.

-Dziękuję.- odpowiadam i chwytam go za rękę a on pociąga mnie za mocno i wpadam w jego ramiona.

-Yyy.. Oliwier, możesz mnie już puścić.- mówię przerażona.

-Dobrze ale pod jednym warunkiem. Powiedz, dlaczego uciekłaś wtedy jak siedzieliśmy przy ognisku?. Czy ja..?  Ci się podobam.?-pyta ni z gruszki ni z pietruszki i patrzy w moje oczy.

-Głupoty gadasz.-  odpowiadam i przełykam głośno ślinę a on to zauważa.

-Podobam Ci się.!- stwierdza. A ja próbuje uciec wzrokiem.
-Wcale nie!- rzucam.

-Jesteś zazdrosna o Kamilę.?- mówi nieugięcie.

-Nie jestem!.-krzyczę.

-Jesteś!- teraz to on krzyczy.

-Nie, nie jestem!- wbijam mu swój palec w klatkę piersiową.
-Ałaa!

-Jesteś zazdrosna o mnie.- szepcze mi do ucha.

-Niech Ci będzie. TAK! Jestem o Ciebie zazdrosna!- krzyczę i przyciągam go do siebie. Wpijam się w jego usta mocno i zachłannie. Po moim ciele przechodzi przyjemny dreszcz. Odrywam się od niego i spoglądam w jego niebieskie tęczówki.

-Ja nie chciałam..!- mówię a on patrzy na mnie i teraz to on chwyta mnie w swe objęcia i całuje, niepewnie lecz po chwili coraz mocniej. Ja się poddaje i rozchylam wargi. Czuję ciepło jego oddechu. Jego usta są miękkie, delikatne. Nasze języki  zaczynają wirować. Zatracam się i przyciskam go mocniej do siebie. Po chwili odrywamy się bo obojgu brakuje tchu.

-No i patrz co narobiliśmy.-mówię.

-My? To ty zaczęłaś.- szczerzy się.

-A  to co oznaczał ten drugi raz?.- pytam już lekko wkurzona.

-Może ty też mi się podobasz.

-Winiarski przecież ty masz dziewczynę!.

-Której z resztą nie kocham.- mówi. Widać, że szczerze.

-To po co z nią jesteś.- pytam stanowczo.

-Bo nie chce być sam.?

-A teraz już chcesz.?-dopytuję.

-Nie.. ale teraz kto inny zaprząta mą głowę.- mruczy.

-Ty chyba nie mówisz, poważnie.- szepczę.

-Najpoważniej na świecie.

-Ale...- zaszokowana nie mogę się wysłowić.

-Hanno Bartman nie mów nic, po prostu mnie pocałuj.-przerywa mój monolog. A ja bez żadnego zastanowienia ponownie wpijam się w jego słodkie usta i zapominam o całym Bożym świecie.

-Muszę już iść znaczy jechać.- odrywam się od niego.

-W porządku, mogę Cię chociaż odprowadzić.?

-Jak chcesz.- uśmiecham się.

Pod blokiem Hani..

-Oliwier daj mi trochę czasu.- mówię spuszczając wzrok.

-Ile tylko chcesz ale pamiętaj, ze tak łatwo się mnie nie wyzbędziesz.- palcem podnosi mój podbródek, spogląda w oczy i mnie przytula.

-Ekhem! Dobra dość już tego zmykaj.- stwierdzam z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Tak jest Księżniczko!

- Zadzwoń do mnie jutro!- mówi błagalnym tonem.

-A mam twój numer?.- patrzę pytająco z cwaniackim wyrazem twarzy.

-A no nie!- mówi i podchodzi do mnie wręczając mi kartkę przy czym muska kącik moich ust.

-Tylko nie zapomnij o tym telefonie.- szepcze a moje nogi robią się jak z waty.

-Do.. brze!
Powoli rusza w swoją stronę, odwraca się i puszcza do mnie oczko. Oczywiście ja jak ostatni debil spalam buraka i udaje się w nieszczęsnych rolkach do klatki.

Wróciłam do mieszkania. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Znowu w głowie tylko ON.
_____________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak późno ale koniec semestru i nie było czasu :D Teraz zaczynają się ferie, wiec rozdziały będą ukazywać się częściej. Czegoś mi tu chyba brakuje... ah tak! Komentarzy! Zostawcie coś po sobie żebym chociaż wiedziała, że ktoś to "coś" czyta :) 

Pozdrowienia Juska :)